Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Przygody prywatne.. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Przygody prywatne.. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 15 czerwca 2015

Gość Niedzielny- upadek dziennikarstwa.

Stali czytelnicy bloga z pewnością wiedzą, że nie pałam miłością do wiary i kościoła, oraz że pojawiały się wpisy na temat homoseksualizmu i zachowań seksualnych. Absolutnie celem tych tekstów nie jest ani zachęcanie do odwracania się od wiary, ani nie jest to „promocja homoseksualizmu” (cokolwiek to ma oznaczać). Zadaniem postów było raczej przedstawianie spraw takie jakimi one są- jeśli kogoś to oburza to trudno.

Mimo, że nie jestem człowiekiem wierzącym, czasem sięgam po gazetę „Gość Niedzielny”. Dlaczego to robię? Bo w kilku numerach w dziale „Nauka” pojawiały się  błędy na które pomimo tego, że wysyłane były maile z wyjaśnieniem gdzie jest błąd i jaki to błąd, żaden z redaktorów jeszcze mi nie odpisał i nie udzielił informacji skąd się to wzięło, a w żadnym numerze nie pojawiło się jeszcze sprostowanie. Trudno. Gazetę te czytam również dlatego, że zdarzają się w niej ciekawe artykuły ze świata, które bardzo dobrze się czyta.

Mimo wszystko w ostatnim numerze (nr 24 rok XCII/ 14 czerwca 2015) na stronie 39 pojawił się felieton pt. „Fałszowanie godności” autorstwa Franciszka Kucharczaka. No niby wszystko fajnie, rozumiem, że gazeta katolicka nie będzie wychwalała homoseksualizmu, ale informacje zawarte w tekście są co najmniej niegodne tego by zostać gdziekolwiek opublikowane, a sam tekst jest kwintesencją upadku dziennikarstwa, które bardziej stronnicze być już nie może. Dodatkowo wspomniany tekst jest pokazem niedouczenia i kompletnego braku elementarnej wiedzy, jaką powinna mieć osoba, która w dość poważnej i poczytnej gazecie publikuje takie głupoty.

Nie będę publikował tutaj omawianego felietonu, ale przytoczę najbardziej dramatyczne jego fragmenty. „Homoseksualizm nie jest narodowością ani rasą, jest przypadłością, która z rzadka zdarza się zarówno Romom, jak i Żydom czy Polakom. Nie jest kolorem skóry, nie jest kolorem włosów ani oczu. De facto homoseksualistą się nie jest, homoseksualizm się ma- tak jak ma się problemy z tarczycą czy wątrobą albo inną trzustką”.

Oczywiście, że homoseksualizm nie jest rasą, czy kolorem skóry czy włosów. To jest po prostu orientacja seksualna. Obecnie nauka wyróżnia trzy orientacje seksualne: heteroseksualizm, biseksualizm i homoseksualizm. Wspomina się również o aseksualizmie jako o czwartej orientacji, a raczej określenia stanu braku jakiejkolwiek orientacji.

Stwierdzenie „homoseksualistom się nie jest, homoseksualizm się ma- tak jak problemy z tarczycą czy wątrobą albo inną trzustką” (pomijam fakt, że nie istnieje coś takiego jak „inna trzustka”, jak już to po prostu „trzustka”) nie wprost, ale wyraźnie bije przekazem, w którym chciałoby się stwierdzić, że homoseksualizm to choroba. Oczywiście w tekście sformułowania takiego nie ma, ale porównanie do „problemów z tarczycą” (czyli chorób tarczycy) bardzo wyraźnie wskazuje na porównanie homoseksualizmu do stanu chorobowego.

Prawda jest zgoła inna. Homoseksualizm jest bardzo intensywnie badan od bardzo wielu lat. W 1990 roku WHO wykreśliła homoseksualizm z Międzynarodowej Statystycznej Klasyfikacji Chorób i Problemów Zdrowotnych- i nie zrobiono tego od tak sobie, ale za taką decyzją przemawiały lata badań, wiele raportów i suchych faktów. I niestety drogi autorze- homoseksualistą się po prostu jest. „Tego się nie ma”. To jest po prostu część człowieka- tak jak osoba heteroseksualna jest heteroseksualna a nie ma heteroseksualność. Tak samo z homoseksualizmem- homoseksualistą się jest.

Dalej autor pogrąża się jeszcze bardziej: „Nikt normalny nie mówi o chorym na raka „rakowiec”, […]. To byłoby poniżenie człowieka i nobilitacja chorób. Homoseksualizm nie jest normą i żadne orzeczenia zideologizowanych gremiów tego nie zmienią”. Tu już chyba wyjątkowo dobitnie widzimy porównanie homoseksualizmu do choroby- swoją drogą dziwie się, dlaczego pan Kucharczak nie miał odwagi wprost napisać „homoseksualizm to choroba”, jeśli ciągle go w takim świetle stawia.

Dalej jest jeszcze ciekawiej- „Mimo starań nie odkryto genu homoseksualizmu. Nawiasem mówiąc nosiciele przestaliby się rodzić tak samo, jak w krajach Zachodnich przestały się rodzić dzieci z zespołem Downa.”. Widać wyraźne stare, katolickie zagrywki o mistyczny „gen homoseksualizmu”. Taki gen nie istnieje i każda osoba, która chociaż trochę interesuje się biologią, czy postępem naukowym, genetyką czy biotechnologią doskonale o tym wie. Nie ma takiego genu i nigdy nikt go nie znajdzie- nie istnieje gen mówiący za to, że ktoś jest homoseksualistą, czy nie. Orientacja seksualna nie jest sprawą wyłącznie zależną od jednego genu. Oczywiście genetyka może mieć częściowy wypływ na orientacje człowieka (1993-1995 badania profesora Hamera), ale nie jest to wyłączny, a na pewno nie jedyny i tym bardziej nie dominujący czynnik, przez który ktoś rodzi się z taką a nie inną orientacją.

O tym, że homoseksualizm nie jest sprawą wyłącznie genetyczną mogą świadczyć opinie organizacji tj. Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne, Amerykańska Akademia Pediatryczna, Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne czy Królewskie Kolegium Psychiatrów.  Wszystkie te organizacje wskazują wyraźnie na to, że homoseksualizm warunkowany jest przez szereg czynników tj. podłoże hormonalne, rozwój człowieka i przyczyny behawioralne.

Wracając do kwestii genetyki, udowodniono, że u osób homoseksualnych istnieje przynajmniej kilka fragmentów DNA, które rozsiane są po wszystkich chromosomach. To, że ktoś może mieć jakiś fragment, który częściej występuje u osób homoseksualnych, wcale nie oznacza, że ta osoba będzie homoseksualistą- tak samo jak obecność genów odpowiedzialnych za raka (tzw. onkogeny) wcale nie oznacza, że na tego raka trzeba zachorować.

Swoją drogą, jeśli homoseksualizm nie jest chorobą, nie jest „zachcianką”, ale jest po prostu trzecią orientacją seksualną obok heteroseksualizmu i biseksualizmu, to dlaczego katolicy (zwłaszcza) mają do niego tak zły stosunek- w końcu według ich doktryn, to Bóg skazał danego człowieka na bycie homoseksualistą. Chyba, że jest to kolejny test?

Z punktu widzenia biologii- człowiek nie jest jedynym zwierzęciem (bo człowiek jest zwierzęciem!) u którego zaobserwowano zachowania seksualne. O ile u człowieka można mówić też o uczuciach (tj. miłość, tęsknota i inne), nie wiem czy można to samo powiedzieć np. o pingwinach u których obserwuje się zachowania homoseksualne. Nie wiem czy pingwin może kochać, ale na pewno może wykazywać zachowania homoseksualne. Podobnie jak delfiny, makaki, pawiany, łabędzie, mewy i kilka innych. Szympansy zostawiłem na sam koniec- dokładniej szympansy bonobo. Dowiedziono, że aż 75% wszystkich zachowań seksualnych w populacjach szympansów bonobo, są zachowaniami homoseksualnymi. Wyraźnie należy zaznaczyć, że szympansy bonobo należą do rodziny człowiekowatych i są najbliżej nam spokrewnionymi zwierzętami.

To, że nie znamy dokładnych przyczyn z powodu których homoseksualizm istnieje, tak samo nie wiemy, jakie on może pełnić funkcję (w przeciwnym wypadku ewolucja dawno by go wyeliminowała, a póki co obserwuje się zachowania homoseksualne u coraz to liczniejszych gatunków zwierząt, które często są ze sobą niespokrewnione). Co do funkcji- nie wiem jakie funkcje homoseksualizm może mieć, ale na pewno jakieś przyczyny dla których nie został on wyeliminowany w toku ewolucji istnieją. Naszym zadaniem jest znalezienie odpowiedzi na te pytania.


Niemniej jednak autor tekstu zamieszczonego w „Gościu Niedzielnym” nie powinien w takim tonie pisać o homoseksualizmie. Jak dla mnie zwroty jakie zostały tam użyte są wyjątkowo stronnicze i niezgodne z aktualnym stanem wiedzy. Prezentowane średniowiecze nie powinno mieć miejsca w poważnej gazecie, nawet jeśli jej cała treść z samej definicji jest stronnicza. Polemika jak najbardziej- jest wskazana a nawet pożądana! Ale niech ta polemika nie będzie sprowadzana do delikatnego maskowania prywatnego zdania autora jakoby homoseksualizm był chorobą. Nie mam nic przeciwko temu, że ktoś może nie zgadzać się z danymi naukowymi, nie akceptować homoseksualistów, ale niech jego argumenty będą równie naukowe i nie przesycone niezdrową nienawiścią. Jak dla mnie- w mojej prywatnej opinii- tekst opublikowany przez Gościa Niedzielnego jest po prostu upadkiem rzetelnego dziennikarstwa.

Zapraszam do odwiedzenia strony na Facebook! 

środa, 4 września 2013

Pożądana współpraca! 2!- cały czas poszukujemy!

                                                                                Uwaga!

Ponieważ koewolucja w przyrodzie jest korzystnym zjawiskiem, przynoszącym zyski obydwu gatunkom, redakcja AtomForTheWorld poszukuje wolnych, lub mniej wolnych gatunków gotowych do wspólnej koewolucji!
Wiem, że wśród czytelników jest bardzo wiele osób, piszących na różne tematy i w znacznej części napisane teksty trafiają (niestety) do szuflady. Redakcja AtomForTheWorld poszukuje takie osoby, które są gotowe do opublikowania swoich pracy na stronie bloga, pod własnym nazwiskiem!

Zasady są proste:

1. Temat dowolny- jeśli interesuje Cię ewolucja pszczoły bezżądłowej, mechanika upadku kanapki ze stołu, czy chemia linoleum, nie krępuj się!- każdy temat warty jest uwagi.

2. Objętość tekstu- nieistotna, ważne, że na temat!

3. Forma wypowiedzi- zależy jedynie od Ciebie! Jeśli prowadzisz własne badania i osiągasz ciekawe wyniki- opublikuj je- to zwiększa szansę na nowe możliwości. Jeśli interesuje Cię tematyka, która ogólnie nie robi na nikim wrażenia, a dla Ciebie jest całym światem- publikuj u Nas! Może znajdzie się jeszcze jedna pozytywnie zakręcona osoba na tym punkcie. 

Teksty po uzgodnieniu z Redakcją będą publikowane na stronie bloga pod nazwiskiem autora. Możliwe umieszczanie linków do własnych blogów i witryn internetowych. W momencie, gdy autor zdecyduje, że chciałby jednak usunąć tekst- nie ma problemu!

Zainteresowanych zachęcam do kontaktu na adres mailowy: tomaszplowucha@gmail.com !
Wszystko po to, aby blog był tworzony przez ludzi dla ludzi. Każdy temat jakim czytelnicy się interesują jest warty poświęconego mu czasu! Na tym polega rozwój i nauka. 

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Im dalej w naukę, tym więcej równań!

Mówi się, ze przechodząc przez próg można natrafić na temat. Chyba się z tym zgodzę. Nie wiem co prawda, czy próg pociągu jest właśnie tym progiem, ale z pewnością po wejściu do przedziału doznałem wrażenia, ze jest to właściwi czas na napisanie kolejnego artykułu, ponieważ ostatnio miałem lekki przestój. Wbrew pozorom nie tak łatwo jest natrafić na odpowiedni temat i po prostu coś napisać. W historii tego bloga wydaje mi się, że więcej artykułów zaczynałem pisać, niż tych które skończyłem, ale za to każdy rozpoczęty, ale  niedokończony artykuł trafia do szuflady i oczekuje na odpowiedni moment w którym znajdę to coś, co pozwoli mi dany artykuł dokończyć. 

Przechodząc przez próg przedziału w pociągu TLK relacji Opole- Kędzierzyn- Koźle, stwierdziłem, ze w ciągu około 50 minut podróży postaram się napisać na moim tablecie z okropną, doczepianą klawiaturą (która nie obsługuje polskich znaków) zalążek kolejnego artykułu, tym razem od strony bardziej filozoficznej i biologicznej mimo, że chciałbym poruszyć tematy bardzo odległe od tego co na ogół widzimy w świecie rzeczywistym. 

Na ogół, gdy poprosimy kogoś o wyobrażenie sobie lecącej piłki futbolowej, nikt nie będzie miał specjalnych trudności z tym zadaniem. Możemy powiększyć skale i poprosić, aby dana osoba wyobraziła sobie lecący traktor albo krowę. Możemy powiększyć skale jeszcze trochę do rozmiarów lecącego budynku. Skale (od przyjętej za punkt wyjściowy piłki futbolowej) możemy zacząć zmniejszać, np. do rozmiarów ziarenka kawy Arabiki, a potem idąc w dół do ziarenka piasku. 

Podobnie jak z wielkością możemy bawić się z odległością. Najbliższa nam odległość niech będzie miedzy naszym biurkiem z komputerem do lodówki. Ponownie możemy zwiększyć te odległość od nas do najbliższego monopolowego, a nawet za granice miasta, a potem państwa. Zmniejszając odległość możemy uznać odległość monitora od naszych oczu, a potem przejdziemy do wielkości ziarenka piasku. 

Podobnie możemy czynić z innymi wielkościami tj. masa, objętość, czas, ale tylko w kontekście  takim, do jakiego jesteśmy przyzwyczajeni, a dokładniej- miary te poprawnie odczuwamy i interpretujemy w granicach w jakich pozwalają nam nasze zmysły. Problem pojawia się, gdy trzeba przejść do rzeczy, które są dla naszych  zmysłów niejako obce, albo wydają nam się sprzeczne z intuicja. W naszym życiu bardzo rzadko obserwujemy wielkości przekraczające np. odległości miedzy miastami- z reguły postrzeganie naszego świata kończy się na kilku kilometrach , no ewentualnie kilkudziesięciu jeśli ktoś tak jak ja dojeżdża do pracy, czy szkoły. Podobne ograniczenia nasze zmysły nakładają na wielkości tj. wielkość wspomnianej wcześniej piłki, z której wyobrażeniem nie mamy najmniejszych problemów. 

Wchodząc w świat wykraczający poza nasze zmysły zaczynamy mieć problemy ze zrozumieniem tamtych rzeczy. Nie potrafimy sobie dobrze wyobrazić atomu, tak samo jak nie mamy ani trochę poczucia czasu geologicznego naszej Ziemi, albo odległości od środka naszej galaktyki, tak jak nie potrafimy nawet w wyobraźni zbliżyć się do czasu w którym zachodzą zjawiska kwantowe. Na szczęście przez wiele stuleci, kolejne pokolenia naukowców potrafiły uporać się z tymi problemami i na kanwach różnych teorii, niekiedy bardzo zawiłych i trudnych, innych trochę prostszych, zostały ukute odpowiednie aparaty matematyczne, które pozwalają nam się zbliżyć do opisu rzeczy, o których mówieniu mamy problem. Zobaczmy to na pewnym przykładzie. 

Mamy w ręku puszkę piwa. Dobrze schłodzonego. I mamy do pracy uruchomione wszystkie nasze zmysły. Wielkość puszki potrafimy określić z przybliżeniem do kilkunastu centymetrów. Obwód potrafimy powiedzieć, że jest z reguły niewiele większy od obwodu palców, które puszkę trzymają. Temperatura- na pewno niska, ale z pewnością wyższa od zera stopni Celsjusza, bo piwo nie zamarzło. Pewnie w granicach około 15 stopni Celsjusza. Kształt- cylindryczny. Waga- no około pół kilograma, ale na tyle mała, że bez problemu i z ochota potrafimy puszkę podnieść. Czas otwarcia puszki- no to zależy od pragnienia. Obstawiam, ze w normalnych warunkach laboratoryjnych czas otwarcia to max 1 sekunda, chociaż podejrzewam, że są istoty, które czas ten potrafią skrócić do tak małego, ze ciężko znaleźć by do jego opisu było jakakolwiek teorię naukowa. 

Teraz wyobraźmy sobie atom i galaktykę Drogi Mlecznej. Najpierw masa. Atom... no cóż, ciężko powiedzieć coś o masie mając do dyspozycji tylko nasze zmysły. Wiec trzymając atom nawet najcięższego pierwiastka jaki znamy na palcu, powiedzielibyśmy, ze atom nic nie waży. Galaktykę Drogi Mlecznej ciężko byłoby wziąć na palec i porównać z jakaś inna masa. Na pewno byłaby to masa miliardy miliardów razy większa od masy puszki piwa. Co do wielkości. Hmm... wielkość atomu- patrząc na atom gołym okiem nie widzimy go, wiec czy ogóle możemy powiedzieć, ze on tam jest? Człowiek nieznający podstawowych praw rządzących tym światem pewnie odrzuciłby atom jako coś nieistniejącego i zostałby przy samej Drodze Mlecznej, której wielkości, masy, objętości, czasu w jakim zachodzą w niej zdarzenia nie mógłby zmysłowo określić i po pewnym czasie, załamany odrzuciłby ten pomysł i poszedł napić się piwa. Na tym bardzo prostym przykładzie widzimy, że mamy poważny problem z opisem czegokolwiek co odstaje od norm jakie nakładają na nas nasze zmysły. Puszkę piwa z pewnym przybliżeniem jesteśmy w stanie opisać. Nie będzie to dokładny opis, ale wystarczający, aby to piwo rozpoznać w sklepie, kupić je i wypić w domu. Atom wydaje się za mały, aby mógł być jakkolwiek przez nas opisany, podobnie jak Droga Mleczna jest zbyt wielka byśmy mogli coś o niej konkretnego powiedzieć, na podstawie samej obserwacji za pomocą naszych zmysłów. 

Nasze zmysły są delikatnie mówiąc niewystarczające do obserwacji, badania i poznania niektórych rzeczy.  Mózg przywykł widzieć wszystko w kategoriach potrzebnych bezpośrednio do przetrwania. Sięgając po życiodajny napój- nasze piwo, nie potrzebujemy mieć zdolności określania ile jest w nim cząsteczek etanolu, czy ile butelek po piwie zmieści się w naszej rodzinnej galaktyce. Jedyne co musimy wiedzieć to czy jest to coś co możemy się napić, czy puszka jest pełna i czy jest odpowiednio schłodzona. Podobnie przy przejściu przez ulice obserwujemy zmysłami tylko wielkości takie które pozwolą nam przez ulice przejść- prędkość zbliżającego się samochodu, jego odległość i czas czy zdążymy przejść czy nie. W tej kwestii nasze zmysły są bardzo dobrze wyszkolone i prawie niezawodne.

Wraz z rozwojem ludzkości zaczęliśmy badać świat i znaleźliśmy atomy jak i inne galaktyki, ale wraz z ich znalezieniem, musieliśmy znaleźć metody ich opisu, które zastąpią nam nasze nienadające się do tego zmysły. Długo szukać nie musieliśmy. Myślę, że kwestia „odkrycia” matematyki była nieunikniona, tak samo jak nieuniknione było pojęcie zasad matmy i ich rozwój. Matma jest tą nauką, która w swojej prostocie jest najtrudniejsza. Nie bez powodu mówi się tutaj o Królowej Nauk, ponieważ, dzięki matematyce i jej aparatom, jesteśmy w stanie opisywać i niejako widzieć rzeczy, których zobaczenie uniemożliwiają nam nasze własne zmysły. Mimo tego, że matematyka pozwala nam na bardzo wiele rzeczy i pomaga nam w opisie Wszechświata od jego najmniejszych, do największych elementów, bardzo mało ludzi wie coś więcej niż podstawowe działania- zastanówmy się dlaczego?

Z reguły większość ludzi potrafi dodawać, odejmować oraz mnożyć i czasami dzielić w niewielkich zakresach liczbowych (bez użycia kalkulatora). W sklepie potrafimy sobie szybko policzyć czy stać nas na dany zakup, patrząc na wyciąg konta bankowego wiemy ile możemy jeszcze wydać, tak samo jak przy malowaniu domu, potrafimy z grubsza obliczyć ile litrów farby potrzebujemy do pokrycia farbą odpowiedniej powierzchni (z reguły ściany są prostokątne, dzięki czemu nie mamy z tym problemów). Wszystkie te czynności są dostępne dla nas na poziomie, który potrafimy ogarniać zmysłami. Wielkość ściany potrafimy sobie wyobrazić, a za pomocą bardzo podstawowych działań potrafimy sobie policzyć jej powierzchnie- jest to zadanie bliskie nam… może nie jest ono konieczne do przetrwania, ale mózg przystosowany jest do wielkości bliskich naszym zmysłom, a ściana naprzeciwko nam na pewno jest obiektem, który bez trudu potrafimy postrzegać. Nie musimy tutaj specjalnie używać skomplikowanej matematyki, aby poradzić sobie z problemem powierzchni do pomalowania. Matematyka jaką potrzeba tutaj stosować jest tak samo prosta jak obiekty, które musimy dzięki niej opisać. Powierzchnia ściany jest stosunkowo jednorodna, jest określona w odpowiednich wymiarach, pomijając głębokość powierzchni farby jaką ścianę pokryjemy i nierówności, opis powierzchni ściany sprowadza się do bok 1 razy bok 2. Gdybyśmy w tym momencie chcieli policzyć objętość całego pokoju w którym się znajdujemy dodajemy kolejny element do naszego równania, dzięki czemu mamy bok 1 razy bok 2 razy bok 3. Gdybyśmy chcieli policzyć w tym momencie na przykład przekątną ściany numer 1 w naszym pokoju, korzystamy z trochę bardziej skomplikowanego twierdzenia Pitagorasa. Gdybyśmy chcieli policzyć masę powietrza znajdującego się w pokoju, musielibyśmy do wszystkiego dodać gęstość powietrza. Gdybyśmy chcieli policzyć masę jedynie tlenu w naszym pokoju do całej układanki musielibyśmy dołożyć jego zawartość procentową w powietrzu. Idąc tym tropem dalej, przy coraz bardziej komplikujących się równaniach, możemy policzyć ilość atomów w konkretnym wycinku przestrzeni pokoju, stężenia konkretnych cząsteczek w danym miejscu i inne takie rzeczy. Ale jedna rzecz jest wspólna- im więcej chcemy wiedzieć, tym więcej elementów w układance matematycznej musimy dokładać. Chcąc policzyć jedynie objętość naszego pokoju musieliśmy znać 3 wielkości. Chcąc znać masę tlenu w powietrzu w pokoju, potrzebowaliśmy 4 wielkości. Jeśli chcielibyśmy znać ilość konkretnych atomów tlenu w powietrzu w pokoju, potrzebowalibyśmy 5 wielkości. 
Podałem tutaj bardzo prosty przykład, ale chciałem zaprezentować, że im więcej rzeczy chcemy wiedzieć, tym coraz bardziej skomplikowaną matematykę musimy stosować, a ponieważ wszystko co potrzebne jest nam do zwykłego funkcjonowania da się opisać za pomocą bardzo prostych równań, większość ludzi nie zagłębia się głębiej w matematykę, bo po prostu nie mamy w życiu codziennym takiej potrzeby. Ale są szaleńcy, którzy zaczynają wnikać warstwa po warstwie, coraz głębiej i głębiej. A im głębiej w matematykę… tym więcej równań. 

Niektórzy ludzie dochodzą do zagadnień związanych z wielkościami tak ogromnymi jak wielkość Wszechświata, a niektórzy idą w stronę wielkości orbity elektronu dookoła atomu wodoru. Jakkolwiek chcielibyśmy te rzeczy opisać za pomocą naszych zmysłów, jak wcześniej udowodniliśmy- nie da się. Również, jakkolwiek chcielibyśmy opisać te rzeczy za pomocą prostej matematyki, nie damy rady. Wydawałoby się, że ruch po orbicie elektronu dookoła jądra atomu np. wodoru, powinno być proste- nie znając szczegółów większość ludzi na podstawowym poziomie wtajemniczenia myśli, że wystarczy znać promień orbity i prędkość elektronu  już da się określić czas obiegu elektronu dookoła jądra, długość drogi jaką elektron przebędzie, jak daleko od jądra krąży elektron, ewentualnie z jaką siłą elektron przyciąga się z jądrem i jaka działa na niego siłą odśrodkowa. Wszystko byłoby pięknie, gdybyśmy opisywali przedmioty, które znamy w życiu codziennym. W opisie ruchu elektronu po orbicie potrzebujemy czegoś więcej niż dodawania i odejmowania. Długo zajęło nam dochodzenie do tego na jakich zasadach elektron krąży dookoła jądra. Było wiele modeli, a każdy następny był coraz bardziej skomplikowany i bliższy prawdzie. Zaprzęgając do opisu fizykę kwantową musimy brać pod uwagę, że elektron na tym poziomie nie jest już cząstką, ale jest falą prawdopodobieństwa. Musimy brać pod uwagę, że porusza się on z prędkościami bliskimi z prędkością światła. Tak naprawdę on nie okrąża jądra atomowego jak księżyc okrąża Ziemię, a pojawia się i znika w odpowiednich punktach przestrzeni dookoła jądrowej. Musimy pamiętać o liczbach kwantowych, oddziaływaniach między jądrem, a elektronem, a jeśli jest więcej elektronów, to musimy do tego dodać oddziaływania między elektronami. Fajnie by było włączyć do opisu otoczenie atomu, które może mieć wpływ na ruch elektronu. Nagle coś co wydawało nam się bardzo logiczne i intuicyjne przeradza się w coś, czego nie da się tak po prostu przeskoczyć. Im głębiej staramy się wnikać w naturę niektórych zagadnień, tym ciężej będzie nam je opisać za pomocą tego co już mamy. 

Pozostaje zadać pytanie- czy jest możliwe, że znajdziemy się w punkcie nauki w którym dostępna matematyka przestanie nam wystarczać? Chodzi mi nie o to, że nie będziemy znali metod, ale o to, że matematyka będzie miała swego rodzaju koniec i przestanie móc odpowiadać na kolejne pytania. Czy powstanie w tedy nowa matematyka? Również nurtuje mnie pytanie, czy będziemy w stanie opisać złożoność naszego mózgu. Z tego co mi wiadomo, mózg jest prawdopodobnie najbardziej skomplikowanym obiektem we Wszechświecie. Czy można powiedzieć, że jest to szczyt wszelkiego stworzenia- nie sądzę, ale czy jest możliwe opisanie narządu, który na podstawie obserwacji otaczającego Wszechświata był w stanie opisać cały Wszechświat i jego być może ostatecznym zadaniem będzie opisanie samego siebie? Czy jesteśmy w stanie stworzyć naukę, która będzie miała możliwości opisywania działania i funkcjonowania mózgu? Zadaję pytanie o nową naukę, ponieważ nie sądzę, że nauka dostępna w tym momencie jest wystarczająca, mimo, że potrafimy symulować bardzo prymitywne obwody naszego mózgu. 

Temat w tym momencie będę musiał urwać. Myślę, że ważnym punktem płynącym z tego krótkiego rozważania jest- uczcie się matematyki! ;-) Każdy temat niech dokończy jak chce, a ja dla przypomnienia zapraszam do odwiedzania zaprzyjaźnionego Antykwariatu oraz czytania pozostałych artykułów na blogu ;) Zachęcam do komentowania!  Zapraszam również na naszą stronę na Facebook!  

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Roczek bloga! Podsumowanie.



Czas na podsumowanie!
Dziś mija dokładnie rok od założenia bloga! 

Stwierdziłem, że należy się małe podsumowanie tego co się działo!
Zacznijmy od tego, że od założenia bloga powstało do teraz magiczne 69 artykułów opublikowanych!

Pierwszym artykułem jaki pojawił się na blogu był artykuł Void Space.
Artykułem, który przyniósł istną rewolucję na blogu był artykuł Dlaczego nie przenikamy przez ściany. Z uwagi na to, że artykuł trafił na stronę Wykop.pl w ciągu godziny na stronę bloga weszło ponad 22 tysiące osób! Artykuł Dlaczego nie przenikamy przez ściany. był też najbardziej komentowanym artykułem na blogu. Do tego momentu bloga odwiedziło około 100 tysięcy osób (jeśli ufać licznikom blogspota). Mam nadzieję, że publika urośnie i będzie chętniej komentowała ukazujące się artykuły.
W ciągu roku zawarliśmy współpracę z Antykwariatem oraz udało mi się przeprowadzić jak dotąd jeden wywiad z panem Marcinem Klapczyńskim. Pisałem do wielu osób w sprawie udzielenia mi wywiadu, niestety większość z nich nie odpisała. 
W ciągu tego roku miałem zaszczyt publikować na blogu trzy teksty autorstwa Poyu, któremu bardzo dziękuje za współpracę, za bardzo ciekawe artykuły, które dla Nas napisał i za cierpliwość w kontaktowaniu się ze mną ;) Pierwszym tekstem autorstwa Pouy był Za co mały ślimaczek mógłby być wdzięczny swojej matce?, drugim, niedawno opublikowanym artykułem był Po co lunatykom Księżyc?, a trzecim artykułem jest publikowany dzisiaj, na równy roczek bloga artykuł Skazani na wolne rodniki . Dzięki za współpracę i mam nadzieję, że mimo przeszkód będzie mogła się rozwijać  Oczywiście zachęcam inne osoby również do pisania własnych artykułów i publikowania ich na witrynie bloga! 
Niestety muszę przyznać  że w ciągu roku nie odbył się żaden konkurs ;/ Ale z radością mogę poinformować  że trwają negocjację z pewnymi instytucjami i mam nadzieję, że w najbliższym czasie można spodziewać się pierwszego konkursu z nagrodami!
Oczywiście nie mogę zapomnieć o naszym Fanpage na Facebook! Na razie jest nas 124, ale liczę na to, że liczba ta będzie sukcesywnie rosnąc, a chciałbym tez wszystkim śledzącym gorąco podziękować.
Chciałbym podziękować również wszystkim osobą, które pisały prywatne wiadomości i z którymi mam kontakt prywatny. Dzięki za wszystkie pomysły i słowa krytyki.
Podziękowania należą się też mojej wieloletniej przyjaciółce, która staje się wschodzącą gwiazdą mody, a której blog możecie znaleźć pod tym linkiem.  Gdyby nie ona, nigdy nie zdecydowałbym się na pisanie tego bloga ;)
Podziękowania należą się jeszcze jednej, bardzo ważnej dla mnie osobie, ale jej personalia pozostawię dla siebie ;)
Dzięki też wszystkim stałym i niestałym czytelnikom, komentatorom i odwiedzającym ;)
Mam nadzieję, że kolejny rok będzie równie i bardziej owocny niż miniony.

piątek, 16 listopada 2012

Dużo pytań- dużo odpowiedzi.


Może i odgrzewanie starych postów, ale w sumie chciałbym się skoncentrować na odpowiedzeniu na pytania postawione na stronie Wykop.pl po pojawieniu się mojego posta pt. "Dlaczego nie przenikamy przez ściany". Oczywiście wielu hejterów nie wniosło nic w rozważania, ale było bardzo wiele osób z Wykop.pl, które zadawały bardzo trafne pytania. Postaram się na kilka z nich odpowiedzieć, a przyznaję, że nie było to proste. Wszystkie cytaty pochodzą z tematu pod linkiem, i każda cytowana osoba ma przekierowanie na swój profil. Dla sprostowania- nie planuje tutaj się bronić, ponieważ nie mam przed czym, a posta z odpowiedziami piszę dlatego, że istnieją jeszcze ludzie, których takie tematy interesują.

fledgeling:"Gdyby autor pokazał matematykę za tym, to coś by się wyjaśniło; bo zamiast "atomy się nie przenikają, bo się nie przenikają" mamy "atomy się nie przenikają, bo jest zakaz - bo dwa fermiony nie mogą być w tym samym miejscu na raz" - DLACZEGO?"

Odpowiedź, dlaczego nie pokazuję tutaj matematyki tych zjawisk jest prosta- nikt by tego nie zrozumiał. Matematyka fizyki kwantowej jest bardzo skomplikowana i zawiła. Jestem przekonany, że gdybym zasypał artykuł mnóstwem wzorów, pojęć i obliczeń typowo fizycznych, nic by się nie wyjaśniło. Ja próbuję przedstawić to obrazowo, a niekoniecznie matematycznie. Przytoczę tutaj przykład, dlaczego nie stosuje typowego, fizycznego żargonu do opisania Zakazu Pauliego (cytat z Wikipedii) : "W sformułowaniu szczególnym – jeżeli wśród stanów jednocząstkowych  wystąpią choćby dwa jednakowe stany, to wyznacznik Slatera znika tożsamościowo." W tym miejscu tworzy się potężny problem, ponieważ, aby zrozumiała to przeciętna osoba trzeba byłoby sięgnąć w wyjaśnianie czym są stany kwantowe, potem opowiedzieć czym jest wyznacznik Slatera. Co do stanów kwantowych można starać się to zobrazować bez wnikania w matematykę wyższą, ale w momencie, gdybym chciał tłumaczyć po co pojawił się tutaj wyznacznik Slatera, musiałbym przytoczyć funkcję falową- popularne równanie Schrödingera, a w celu jej objaśnienia, osoba czytająca musiałaby bardzo biegle znać podstawy całkowania, różniczkowania, liczb zespolonych, a do tego rozumieć sam sens fizyczny całości. Jest to jedyny powód, dla którego nie jestem w stanie pisać w języku 100% poprawnym, ponieważ fizyką o której mowa rządzą reguły opisane w języku matematyki, które niestety nie jest dla wszystkich dostępny.

Syek: "Od kiedy obowiązuje ten zakaz i kto go egzekwuje? Czy jest on nam potrzebny?
Jakie prawo obowiązywało wcześniej? Kto może unieważnić ten zakaz? Ten wpis rodzi więcej pytań niż odpowiedzi;)"

Z tym pytaniem miałem chyba najwięcej kłopotu, aby móc logicznie odpowiedzieć  Tak naprawdę nie można pytać "kto" go egzekwuję, ale "co". Tym "co" są cząsteczki subatomowe tj. elektrony. Dlaczego tak się dzieje?- ponieważ natura tak nakazuje. Wiem, że odpowiedź "natura tak zrobiła" jest bardzo wymijająca, ale nie da się tego wyjaśnić w inny sposób. W momencie Wielkiego Wybuchu powstały pewne reguły, które my- ludzie, zauważyliśmy, sprawdziliśmy, zbadaliśmy i nadaliśmy im nazwy. My nie rozkazujemy naturze jak ma wyglądać, my opisujemy naturę taką jaką ona jest. Naukowcy po prostu zaobserwowali, że elektrony mogą przebywać jedynie parami na orbitalach i Pauli opisał to zjawisko, dlatego nazwano go jego nazwiskiem. Równie dobrze mógłby to być 'Zakaz Iksińskiego', albo 'Reguła Zosi z gazowni'. Co do tego czy jest on nam potrzebny, jest to pytanie nietypowe. Ogólnie nie jest nam sam w sobie zakaz taki potrzebny w zrozumieniu sformułowania jego treści. Czy byłby on opisany, czy nie i tak i tak cząsteczki by go 'przestrzegały'. Jeśli chodzi o to jaka natura była przed opisaniem tego zakazu, odpowiedź jest dość banalna- była taka sama jak i obecnie. To, że ktoś opisał to zjawisko nie oznacza, że zmienił stan natury. Co do unieważnienia- myślę, że jedynie może go unieważnić inna, dokładniejsza obserwacja cząsteczek i ich zachowań, która wykaże rozbieżności, a na to się nie zbiera.

plat1n: "A to ja zdam pytanie, dlaczego niektóre rzeczy jak szłko, są przezroczyste a inne nie? skoro wszystko zbudowane jest z atomów, które same w sobie są prawie puste. Jaka właściwość atomu odpowiada za to że foton przechodzi przez niego, odbija się, albo jest pochłaniany i zamieniany w ciepło?"

Pytanie z cyklu 'niby proste, ale nikt nie wie dlaczego'. Jak dla mnie, było to jedno z najtrafniejszych pytań jakie padło w dyskusji pod linkiem. Zacznę od bardzo podstawowej wersji teorii wyjaśniającej te fakty- światło złożone jest z fotonów o wielu różnych długościach fali. Niektóre ciała pochłaniają część fotonów (np. czerwone ciało pochłania więcej fotonów o długości fali odpowiadającej niebieskiemu) i część fotonów odbijają (np. kolor czerwony odbija najbardziej fotony od długości fali koloru czerwonego) stąd możemy kolor przedmiotu zobaczyć. Inaczej mówiąc- bardziej naukowo, jest to zjawisko znane jako 'odbicie selektywne'- ciało część fotonów o określonej długości fali pochłania (co wpływa na wzrost jego energii wewnętrznej), a część odbija. Zajmę się teraz tym, dlaczego ciała pochłaniają niektóre długości fal, a niektóre odbijają, dzięki czemu możemy je zobaczyć. Ciała zbudowane są z atomów, a te z elektronów obecnych na różnych powłokach o różnych energiach. Aby elektron mógł zostać wzbudzony musi mu być dostarczona idealnie dobrana energia- dlatego atomy pochłaniają tylko takie światło jakie ma dokładnie taką energię, która pozwala elektronom na przechodzenie w stan wzbudzenia (stosuje tutaj ogromne uproszczenia dla atomu Bohra). Te fale elektromagnetyczne, które nie mają odpowiedniej energii są odbijane bądź przenikają przez ciało- przenikanie następuje, gdy długość fali elektromagnetycznej jest znacznie mniejsza od rozmiarów atomów. Co do tego, że ciało oświetlane robi się cieplejsze- atomy zaczynają pod wpływem bombardowania trochę szybciej drgać, a to składa się na ciepłotę ciała.

Jeszcze jedno sprostowanie do wypowiedzi platn1n: "Z doświadczenia wiem że takie swiatło słoneczne kiedy pada ma jakiś materiał to go nagrzewa, czyli foton pobudza atom przez co zmienia jego temperaturę? No ale światło z żarówki nie ogrzewa niczego..."- światło żarówki ogrzewa przedmioty, ale w tak małym stopniu, że ciężko to zauważyć  Najlepszym przykładem tego może być fakt, że sama w sobie żarówka jest bardzo gorąca. Poza tym przyłóż w pobliże żarówki termometr i zauważysz powolny wzrost temperatury- będzie to oznaczało, że światło pochodzące z żarówki ogrzewa przestrzeń atomów dookoła, a te działają na termometr.

flager: "I teraz pytanie, stan kwantowy opisują liczby kwantowe, których jest skończona ilość, jak zatem sprawić aby w danej chwili nie występowały fermiony w tym samym stanie, liczba fermionów jest raczej większa niż ilość możliwych do uzyskania kombinacji z liczb kwantowych, czy położenie cząstek również ma znaczenie, czy ta zasada ma być spełniona tylko w jakimś obszarze i nie musi być spełniona dla wszystkich cząstek znajdujących się we wszechświecie?"

Ja mogę ustosunkować się jedynie do części pytania. Nie mam pojęcia co do tego, czy zasada ta stosuję się do atomu będącego "właścicielem" tych elektronów, czy chodzi o cały Wszechświat. Niezbyt też wiem jak w tym kontekście odwołać się do fermionów, ale biorąc pod uwagę leptony- elektron-, w atomie jest jedyna możliwość dla których elektrony (nawet jeśli jest ich bardzo dużo) nie mają takich samych stanów kwantowych, a mianowicie każdy orbital jest inaczej rozmieszczony dookoła jądra (co już wiąże się z tym, że orbitale mają różne liczby kwantowe), a same w sobie elektrony mogą występować parami jeśli mają przeciwny spin. Myślę, że od tego zależą właściwości fermionów, które również podlegają Zakazie Pauliego.   Co do położenia myślę, że ma znaczenie, z uwagi na energię potencjalną względem innych atomów, ale zaznaczam, że mogę się w tej kwestii mylić.

strychnina77: ""Nie mieszamy się z otaczającym nas światem"
co za bzdura o_0 tak naprawdę to powietrzu przez nas wydychanym jest zawsze oprócz pary wodnej i CO2 trochę aminokwasów itp. i co się z nimi dzieje? przecież nic w przyrodzie nie ginie :)trochę się mieszamy z naszym otoczeniem". 

Tutaj zaszło chyba nieporozumienie. Nie wszystko co wdychamy 'wnika' w nas- azot tak jak wdychamy tak i wydychamy i nic się nie miesza. Aminokwasy nie są wchłaniane przez płuca- pobieramy je z pokarmu. Co do tego co jest w powietrzu CO2 jest w bardzo niewielkiej ilości. Co do tego, że nie mieszamy się z otoczeniem miałem na myśli to, że jak kładziesz się na łóżku to nie zlewasz się całkowicie, woda, którą pijesz nie wylewa się przez ciebie, a jednie zostaje w żołądku po połknięciu, a nie wypada przez Ciebie w głąb Ziemi.

EtaCarine: "No to z innej beczki. Skoro jądro atomu jest kwintesencją gęstości to dlaczego się nie zapada się w czarną dziurę."

Myślę, że jest to spowodowane tym, że Czarne Dziur powstają pod wpływem ogromnych sił grawitacji, które są generowane przez potężne masy. Jądro atomu jest za małe, aby wygenerować taką siłę grawitacji, która pozwoliłaby się mu zapaść  Poza tym w jądrze działa bardzo wiele innych sił (np. elektrostatycznych), które nie pozwalają mu na zapadanie się.

Jak dla mnie pytania, które umieściłem i starałem się na nie odpowiedzieć są bardzo fajne i trudne w swojej prostocie. Mam nadzieję, że udzieliłem wystarczających odpowiedzi i fajnie by było, gdyby trafiło to w przyszłości do autorów pytań. Być może rozwinie się z tego kolejna dyskusja.

piątek, 5 października 2012

Agregator Polskich Blogów Naukowych!


Udało się Nam ;D
Trafiliśmy na stronę Agregator Polskich Blogów Naukowych!
Wielkie dzięki Adminowi ;D
Czym jest Agregator- pozwolę sobie zacytować tutaj tekst prosto ze strony:
"Agregator jest stroną gromadzącą w jednym miejscu notki (a w zasadzie odnośniki do wpisów z blogów wraz z kilkoma pierwszymi słowami) z różnych polskojęzycznych blogów naukowych. Obecnie jest to chyba jedyna strona tego typu, dotycząca tylko blogów polskojęzycznych piszących o sprawach związanych z nauką jak i o badaniach naukowych."
Jeszcze raz wielkie dzięki Agregatorowi! ;D

niedziela, 19 sierpnia 2012

Krasiejów- JuraPark niezwykłych przeżyć.


   Po przejechaniu małej miejscowości Krasiejów, która wydaje się całkowitym końcem świata, oraz odnalezieniu drogi polnej prowadzącej do JuraParku dojeżdżamy do przestronnego parkingu. Parking jest bardzo duży, zadbany i czysty, na którym ruch sterowany jest przez odpowiednie osoby. Już tutaj możemy powoli wczuć się w klimat rodem z Flinstone'ów za sprawą łuków obecnych na parkingu, na których przesiadują pterodaktyle. 
 Po zaparkowaniu auta udajemy się w kierunku bramy JuraParku, gdzie w okienku bardzo miła pani sprzeda nam bilety. Cena w pierwszym momencie może nas zniechęcić- ale to tylko chwilowa reakcja (cena biletu całego to 36zł, a ulgowego 30zł). Dostajemy również na rękę małą "obrączkę" oznaczającą, że od tego momentu jesteśmy pełnoprawnymi gośćmi parku. Po przejściu przez ładnie zrobioną bramę znajdujemy się na skwerku, gdzie możemy (za około 10zł) wypożyczyć na cały dzień dla dzieci małe samochodziki- specjalnie przydatne dla leniwych dzieci. Ja jako pierwszą atrakcję odwiedziłem Tunel Czasu, od którego moim zdaniem każdy powinien zacząć by wprowadzić się w jeszcze bardziej prehistoryczny klimat, oraz dowiedzieć się wielu ciekawych informacji na temat powstania Wszechświata oraz jego ewolucji, aż po czasy dzisiejsze. 

Do Tunelu Czasu nie można po prostu wejść- mimo tego, ze jest on początkiem kierunku zwiedzania. Wielkim plusem jest, że podróż po parku zaczynamy od przejażdżki kolejką z wagonikami przez ponad 300 metrowy tunel, na którego ścianach wyświetlany jest około 8 minutowy film w 3d. Po zamknięciu drzwi tunelu i nastaniu całkowitych ciemności wagoniki powoli ruszają, a my z pomocą okularów (które dostajemy w cenie biletów przy wejściu) oglądamy początek stworzenia wszystkiego, formowanie się Ziemi, stworzenie Księżyca, powstanie gatunków i ich ewolucji i ekspansji. Całość przejażdżki dopełniona jest bardzo fajnymi elementami takimi jak bańki mydlane (idealnie dopasowane do tematu o powstaniu atomów) oraz tego, że podczas całej przejażdżki pod ekranem na który patrzymy znajdują się specjalne gadżety takie jak podświetlane koprolity, małe roślinki rodem z Jurasic Park, gejzery, oraz gatunki niektórych ówczesnych zwierząt. Minusem przejażdżki jest jej czas- jak dla mnie podróż ta mogłaby trwać znacznie dłużej, ponieważ była ona bardzo interesująca. Minusem też jest to, żeby ogarnąć wszystko co dzieje się w tunelu (film w 3d, przedmioty pojawiające się podczas podróży oraz treść jaką przekazuje nam narrator) trzeba byłoby przejechać się jeszcze raz- oczywiście nie jest to problem- możemy jeździć w tunelu ile chcemy i nie pobierana jest za to dodatkowa opłata, co jest ogromnym plusem.
Po przejechaniu Tunelu Czasu dojeżdżamy do miejsca w którym zaczyna się nasza piesza podróż przez JuraPark. Pierwszą rzeczą- zresztą bardzo przydatną o czym dowiadujemy się później- jest sporych rozmiarów łuk skalny rozciągający się nad zadbaną ścieżką otoczoną morzem zieleni. Na łuku znajduje się napis do jakiej ery wchodzimy- pierwszą jest wczesny trias.
Od razu po przejściu pod łukiem po lewej stronie naszym oczom ukazuje się pierwszy dinozaur z jakim mamy do czynienia. Jest nim Chiroterium. 
Chiroterium
Od razu widzimy dokładność z jaką wykonane są eksponaty oraz naturalność, która jest bardzo charakterystyczna dla JuraParku. Mówiąc o naturalności mam na myśli po pierwsze ustawienie eksponatów, które sprawia wrażenie jak gdyby dinozaury na prawdę próbowały przedrzeć się przez rzekę, uciec od drapieżników, zjeść owoce z drzewa lub opiekować się młodymi, a po drugie, że są one ustawione w środowisku, które sprawia, że przenosimy się to zamierzchłych czasów. Wielkim plusem parku jest brak wypucowanych i wystrzyżonych pod linijkę trawników, oraz stojących w rzędach sztucznie wyglądających karykatur dinozaurów. Kawałek dalej- ciągle będąc we wczesnym triasie- znajdujemy ssakokształtnego Cynognata. 
Cynognat.
Po odwiedzeniu Cynognatów pojawia się kolejny kamienny łuk informujący nas o przejściu do środkowego triasu w którym już na samym początku znajdujemy dośc zabawnie wyglądającego dinozaura w kształcie jaszczurki- Tanystrofa. 
Tanystrof
Idąc dalej ścieżką edukacyjną mijamy obok siebie (ze względu na ograniczone miejsce nie mogę dodawać tutaj zdjęć każdego dinozaura, stąd dodaje tylko te, które mi się najbardziej  spodobały. Resztę okazów, które sfotografowałem możecie znaleźć na moim Fotoblogu pod adresem: http://www.photoblog.pl/iamt/130482680) Notozaury. Idąc dalej wchodzimy do późnego triasu- ostatniej ery przed przejściem do pawilonu muzealnego znajdującego się w pięknym budynku na wzgórzu. Idąc w stronę muzeum możemy obok siebie zobaczyć rekonstrukcje dinozaurów, które [sic!] zostały odnalezione na terenie Krasiejowa i ich szczątki nie występują nigdzie indziej na świecie. Pierwszy z nich to Silezaur, natomiast drugi to Polonozuch. 
Polonozouch

Silezaur
Kawałek dalej możemy podziwiać parkę walczących ze sobą Herrerazaurów, groźnych Plateozaurów, roślinożerne prozauropody z gatunku Sellozaurów, oraz nazwane na cześć filmowej Godzilli Godzirozaury. W końcu dochodzimy do końca ery triasu i kolejnym punktem zwiedzania jest pawilon muzealny. Na wejściu witają nas 2 bardzo miłe panie z obsługi, które proszą nas o założenie specjalnych ochraniaczy na obuwie. Wydaje się to dziwne, gdyby nie fakt, że posadzką muzeum jest szklana tafla zawieszona kilkanaście centymetrów nad prawdziwymi wykopaliskami. Całe muzeum znajduje się nad czynnym stanowiskiem wykopaliskowym i przez taflę widać bardzo wyraźnie kości dinozaurów, które kilkadziesiąt milionów lat temu zdechły i zostały w tym miejscu zamknięte aż do tego momentu w którym możemy je oglądać. Obok nas znajdują się dwie gabloty z pełnymi rekonstrukcjami 2 gatunków dinozaurów. Od razu rzuca nam się w oczy, że pod naszymi stopami najczęściej występującą kością jest czaszka należąca do Cyklotozaura- przodka żaby znalezionej jedynie w Krasiejowie. 
Czaszka Cyklotozaura.
Przy wyjściu z pawilonu muzealnego czeka nas jeszcze specjalna atrakcja w postaci pani, która pozwala nam dotknąć autentycznej, wydobytej w Krasiejowie czaszki Cyklotozaura liczącej około 230 milionów lat. Może wydawać się to dziwne- ale jest to (przynajmniej dla ludzi, którzy choć trochę się tym interesują) bardzo głębokie przeżycie dotykać kawałka czegoś co kiedyś należało do jakiegoś zwierzaka, które biegało w miejscu, po którym my dzisiaj chodzimy.
Po wyjściu z pawilonu wchodzimy na kładkę, dookoła której rozpościera się bardzo rozłożysty teren na którym widzimy sporo rekonstrukcji dinozaurów. Nie będę tutaj wszystkich opisywał, powiem jedynie, że wygląda to pięknie i znowu rzuca nam się w oczy naturalność z jaką to wszystko wygląda i brak hollywood-zkiej oprawy co jest wielkim plusem. Rekonstrukcje nie są przesadzone. Są naturalnych rozmiarów i domniemanych kolorów. Nie ma elementów rzucających się w oczy jakie możemy podziwiać w filmach tj. Jurassic Park. Mijamy wiele ciekawych scenek np. T-rex'a atakującego stado Triceratopsów:
Idąc dalej ścieżkami mijamy jeszcze bardzo wiele innych rekonstrukcji dinozaurów tj. diplodoki, velocilaptory, eotyrany, utahraptory i inne. Łącznie można podsumować, że JuraPark jest bardzo bogaty w różnego rodzaju, dobrze zrobione rekonstrukcje prehistorycznych zwierząt. 
Idąc dalej natrafiamy na kino 5d. Wielkim minusem jest cena (cały bilet kosztuje 14 zł) jaką musimy zapłacić za sens (w kinie wyświetlane są 3 sense po 5, 10 i 15 minut jeden). Mimo wszystko po przejściu przez 10-minutowy sens, na którym ja byłem myślę, że warto było dać te pieniądze dla zobaczenia samej techniki 5d. Nieczęsto zdarza się, że w kinie leci na nas woda, dmucha powietrze a fotele rzucają nami na wszystkie strony- dzięki czemu jest to warte wydanych pieniędzy. 
Kolejnym punktem programu było przejście przez nowo wybudowane oceanarium. Na wstępie wita nas pani, która daje nam specjalne okulary. Nie mam pojęcia jaką techniką dysponuje park, ale oceanarium było genialne. Na ekranach które mijamy możemy podziwiać wiele prehistorycznych zwierząt zamieszkujących głębiny mórz i oceanów w tamtych czasach. Dodatkowa klimatyzacja, półmrok i muzyka dodają bardzo specyficznego klimatu- ja osobiście miałem ciarki na plecach. W oceanarium koniecznym do przejścia etapem jest podróż batyskafem. Po wejściu do niewielkiego owalnego pomieszczenia i zamknięcia drzwi rozpoczyna się krótki sens symulujący zejście pod wodę batyskafem, który atakują podwodne dinozaury. Wygląda to o tyle genialnie, że podłoga na której stoimy trzęsie się przy każdym zbliżeniu się do naszego batyskafu dinozaura, a film wyświetlany jest dookoła nas co sprawia, że można się nieźle wystraszyć. Ostatnim elementem oceanarium jest tzw. 'Rekin'- symulacja potężnego rekina, który leniwie pływa po swoim terenie i nagle decyduje się zaatakować szybę oddzielającą nas od niego co skutkuje jej pęknięciem i oblaniem nas wodą (na prawdę!). 
Po przejściu całego parku nadchodzi moment w którym dopada nas głód. Oczywiście nie jest to wielki problem ponieważ znajdujemy tam 2 stanowiska (jedno z jedzeniem raczej zwyczajnym i drugie z jedzeniem prosto z grilla) na wagę- ceny w miarę przystępne, a jedzenie bardzo dobre. 
Organizatorzy parku zadbali oczywiście o rozrywkę dla najmłodszych. Za specjalnie przygotowaną ścianką dzieci znajdą wszystko co tylko sobie zamarzą: od małych karuzeli, poprzez sztuczne wykopaliska, drabinki, huśtawki, trampoliny, oraz minimałpi gaj. 
Po przejściu całego parku czuję lekki niedosyt- bo chciałoby się więcej. Wszystkie figury i informacje jakie można znaleźc w parku powinny rozbudzic w nas chęc szukania dalszych informacji (u mnie na pewno wzbudziły). Pobyt w JuraParku był naprawdę świetną, pouczającą zabawą, oraz pozwolił zobaczyć wiele rzeczy, których dotąd nie miałem okazji zobaczyć. 
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wszystkie fotografię zamieszczone w powyższym poście wykonane zostały przeze mnie w JuraPark w Krasiejowie. 

piątek, 17 sierpnia 2012

Krasiejów- zapowiedź.


    Ponieważ już jutro wybieram się na wycieczkę do Parku Dinozaurów JuraPark w Krasiejowie (woj. Opolskie) i jestem tym bardzo podekscytowany, dziś przedstawię tutaj krótką historię parku, co tam można spotkać  a jutro (albo pojutrze) opublikuje zrobione przeze mnie fotki w parku oraz opiszę co mnie tam spotkało.

   "Odkrywka w Krasiejowie zyskała światową sławę dzięki licznym znaleziskom triasowych kręgowców. Stan zachowania okazów, ich liczba i różnorodność pozwoliły na rozpoczęcie prac badawczych, które trwają do dziś. Wśród wielu wydobytych okazów opisano między innymi nowego pradinozaura nazwanego Silesaurus opolensis.

Pierwsze kości triasowego płaza – metopozaura, znalazły się w zbiorach Instytutu Paleobiologii na początku lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku. W 1993 roku na teren wyrobiska w Krasiejowie przyjechał prof. Jerzy Dzik wraz ze swoim magistrantem Andrzejem Kaimem. To miejsce wskazał im inny paleontolog zajmujący się skamieniałościami ze Strzelec Opolskich – dr Robert Niedźwiedzki. Pierwsze godziny ku zdumieniu poszukiwaczy przyniosły znalezisko czaszki rybożernego gada – fitozaura. Od tamtej pory w Krasiejowie prowadzone były prace wykopaliskowe na wielką skalę.

Poszukiwania nabrały tempa po roku 2000. Opracowanie płazów z Krasiejowa stało się tematem pracy magisterskiej Tomasza Suleja. Dzięki wsparciu finansowemu Cementowni Górażdże rozpoczęły się systematyczne wykopaliska. Prof. Jerzy Dzik zaprosił do współpracy studentów z Uniwersytetu Opolskiego. Obecnie działa tam Zakład Paleobiologii i pod kierownictwem prof. dr hab. Adama Bodziocha prowadzi się wykopaliska w Krasiejowie. Po trzech latach prac materiały pozyskane przez Instytut Paleobiologii PAN zostały wstępnie opracowane i przygotowano ekspozycję w warszawskim Muzeum Ewolucji. Jej najatrakcyjniejszymi elementami, oprócz oryginalnych eksponatów, są rekonstrukcje naturalnej wielkości głównych przedstawicieli fauny krasiejowskiej wykonane przez Martę Szubert.
Prace paleontologiczne w Krasiejowie trwają dalej. Więcej informacji na ten temat znajdziecie na stronie Instytutu Paleobiologii PAN"- tekst pochodzi ze strony http://www.juraparkkrasiejow.pl/index.php

  Mam nadzieję na dobrą zabawę, garść nowych informacji i fajne wspomnienia ;)

Może też byliście w JuraParku? Podzielcie się tutaj Waszymi wrażeniami.