Ostatnio z powodu nawału nauki i pewnych spraw na blogu pojawił się przestój, dlatego cieszę się, że pierwszym postem po tak dużym czasie 'ciszy' jest krótki wywiad z Panem Marcinem Klapczyńskim. Pana Marcina znalazłem na portalu Racjonalista, gdzie publikuje on swoje artykuły. Postanowiłem napisać i zapytać czy byłaby możliwość udzielenia krótkiego, internetowego wywiadu. Bardzo cieszę się, że Pan Marcin zgodził się na wywiad. Dowiedziałem się, że mój rozmówca jest biologiem molekularny i bioinformatykiem, obecnie pracującym w firmie farmaceutycznej Abbott Laboratories w USA, gdzie zajmuje się badaniem toksyczności nowo odkrytych leków i rozwojem nowatorskich technologii ewaluacji bezpieczeństwa środków farmakologicznych. Jego pasją jest astronomia amatorska oraz tematyka eksploracji kosmosu i istnienia życia we Wszechświecie- czego w głównej mierze dotyczył wywiad. Więcej informacji o moim rozmówcy możecie znaleźć na stronie: linkedin.com.
AtomForTheWorld: Czy uważa Pan, że jesteśmy jedynymi reprezentantami życia na jedynej w całym Wszechświecie planecie, gdzie pojawiło się, życie czy jesteśmy raczej częścią bardziej złożonego, niepoznanego systemu?
Marcin Klapczyński: Jest trudno uwierzyć mi, że jesteśmy jedynymi żywymi istotami we Wszechświecie, a to z kilku powodów, nie tylko naukowych, lecz i również ... romantycznych. Kiedy w chłodną bezchmurną noc, z dala od jazgotu i ohydnych świateł miejskich, zaglądam przez teleskop w zakątki Galaktyki Andromedy, czuję się jak mikrob na ziarenku piasku gnieżdżącym się gdzieś pośrodku pustyni. Czy mam wtedy prawo zakładać, że to właśnie tylko na moim ziarnku piasku są istoty żywe? I to na dodatek, widząc co najwyżej skraj najbliższej wydmy? Tak naprawdę w tej swojej kosmicznej samotności, wręcz pragnę, aby gdzieś tam ktoś patrzył przez swój teleskop na mnie, widząc Drogę Mleczną jako słabą mgiełkę, i zastanawiał się nad tym samym co ja.
Studiując Galaktykę Andromedy można nabawić się prawdziwego zawrotu głowy – i to nie tylko próbując bezskutecznie wyobrazić sobie ile to jest trylion gwiazd, ale uzmysłowić sobie fakt, że obraz w okularze ma dwa i pół miliona lat (tak długo potrzebuje światło aby do nas stamtąd dotrzeć). Ponadto dysk galaktyki jest pochylony względem nas w ten sposób, że światło z ramion dalszych potrzebuje sto tysięcy lat więcej aby do nas dotrzeć, niż światło z ramion bliższych. Choćby po części trawiąc umysłowo te fakty, spojrzymy teraz na zdjęcie wykonane przez teleskop Hubble’a, Hubble Deep Field . Na zdjęciu widać ponad 3 tysiące galaktyk. Może byłoby to do przełknięcia, ale zdjęcie te wykonano na powierzchni nieba odpowiadającej piłce tenisowej umieszczonej na wysokości 100 metrów od obserwatora. (Jeśli ktoś chce numer to proszę: zdjęcie pokrywa mniej więcej 1/24 000 000 nieba). Czy ktoś nadal uważa z całą pewnością, że tam nikogo oprócz nas nie ma?
AFTW: Myśli Pan, że powstanie życia jest zbiegiem przypadkowych okoliczności, czy miała na to wpływ Siła Wyższa?
MK: Uważam, że życie powstało spontanicznie, w sprzyjających warunkach fizykochemicznych. Nie widzę potrzeby wprowadzania sił nadprzyrodzonych w tą kwestię. Pozornie harmoniczna złożoność życia nosi wiele znamion przypadkowości, czego relikty możemy odnaleźć nie tylko w skamielinach ale i procesach biochemicznych.
AFTW: Czy widzi Pan jakąś szansę na ekspansję gatunku ludzkiego we Wszechświecie, czy raczej pozostaniemy w miejscu w którym się narodziliśmy?
MK: Owszem, uważam, że ludzkość będzie próbowała skolonizować Układ Słoneczny, już przecież teraz założyciel Space X, Elon Musk, obiecuje nam 80-cio tysięczną kolonię na Marsie. A już za jedyne 750 milionów dolarów będzie również można wkrótce udać się na wycieczkę na Księżyc. Ludzki gatunek pokonał niegdyś oceany, pokona również kosmiczną próżnię.
AFTW: Jeśli mógłby Pan wskazać miejsce we Wszechświecie, gdzie istnieją bardzo dobre warunki do rozkwitu życia, jakie miejsce wskazałby Pan?
MK: Ostatnie lata przyniosły nam lawinowe odkrycia egzoplanet, z początku „jowiszów”, ale i od niedawna planet podobnych do Ziemi. Wiemy, że aby życie powstało, planeta musi krążyć wokół swojej matczynej gwiazdy w odpowiedniej odległości, tak aby nie była ani zwęglonym kawałkiem koksu, ani mroczną skamieliną. Ta życiodajna strefa nazwana jest dość żartobliwie Strefą Złotowłosej, od baśni, w której to Złotowłosa mogła jeść zupę tylko gdy nie była ona ani za zimna ani za gorąca. Odkryto już wiele takich planet i jest bardzo prawdopodobne, że życie na nich istnieje. Oczywiście do rozkwitu życia, a zwłaszcza typu ziemskiego, potrzeba również odpowiedniego składu oceanów i atmosfery.
AFTW: Ostatnio słyszałem bardzo mądre stwierdzenie, że 'człowiek w naturze odczuwa potrzebę spotkania z gwiazdami'- jest Pan podobnego zdania? Co Pana zdaniem ciągnie Nas do spotkania z niewiadomym?
MK: W naturze człowieka leży ciekawość, podejmowanie wyzwań i chęć poznania prawdy. To właśnie ludzie tracą często życie nurkując na dnie oceanu, wspinając się na ośmiotysięczniki, czy wreszcie podbijając przestrzeń kosmiczną. Ziemia odkryła przed nami już wszystkie swoje największe tajemnice, z map zniknęły potwory morskie, nikt już nie wierzy w podróże do środka Ziemi rodem z powieści Juliusza Verne’a. Człowiek potrzebuje przygody i to właśnie pcha nas ku gwiazdom. Wizja romantycznej podróży ku nowym światom.
AFTW: Jaki jest Pana stosunek do sprawy, która otacza sprawę GMO na świecie? Z którą stroną Pan się utożsamia- z osobami Anty GMO, czy z osobami popierającymi tego typu praktyki?
MK: Tej sprawy nie należy w ten sposób stawiać, z góry zakładamy, że stoimy po dwóch stronach barykady i wojujemy na wszelkie sposoby. Wygląda to jakby koncerny z jakiegoś powodu chciały celowo wytruć całą ludzkość. Ja nie mam żadnego interesu aby popierać żywnościowy przemysł biotechnologiczny, ale wiele argumentów przeciwko GMO wynika z uprzedzeń, albo celowej lub nie, dezinformacji. Ja uważam GMO jako kolejny krok w rozwoju rolnictwa, który pozwoli na rozwiązanie wielu problemów. Będzie nas na Ziemi coraz więcej i tak jak nawozy i mechanizacja pomogły niegdyś w rozwoju upraw, tak GMO pozwoli na wyżywienie coraz większej ludzkiej populacji.
Kilka lat temu napisałem przeglądowy artykuł w Racjonaliście [LINK], który w sumie nie stracił na aktualności i może być dobrym wprowadzeniem w temat.
AFTW: Dlaczego Pana zdaniem ludzie boją się GMO?
MK: Bo manipulacja genetyczna to coś niepokojącego dla przeciętnego człowieka, i na dodatek świetny temat na medialne zmanipulowane, upiorne historie o zabójczych wirusach i żywych trupach. Strach przed GMO to podatny grunt na wszelkie manipulacje, który przerodził się w klasyczne polowanie na czarownice. Dodatkową niechęć wobec GMO budzi sprawa patentów i sprzedaży ziarna przez koncerny biotechnologiczne. Jednak to tylko firmy z kapitałem stać na badania naukowe i wdrożenie takiego produktu, czyli olbrzymie inwestycje i zatrudnienie specjalistów. W jakiś sposób ta inwestycja musi się zwrócić. Demonizacja GMO na podstawie praktyk biznesowych to wylewanie dziecka z kąpielą.
Ja ze swojej strony bardzo dziękuje Panu Marcinowi za udzielenie tego niedługiego wywiadu i mam nadzieję, że Nasz kontakt się nie urwie i jeszcze jakiś wywiad się ukaże.
dobry wywiad. przyjemnie się czyta. :) mam tylko jedno małe zastrzeżenie.. jeśli to możliwe to wyedytuj błąd ortograficzny w ostatnim zdaniu. 'ukaże'.
OdpowiedzUsuńmam nadzieje, że to nie ostatni 'mini wywiad'.
pozdrawiam.
ups. dzięki za poprawkę i miłe słowa ;)
UsuńFajne wyważone odpowiedzi na pytania. Szkoda tylko, że tak mało pytań ;)
OdpowiedzUsuńArtykułu Pana Marcina o GMO na Racjonaliście niestety nie znałem wcześniej. Gorąco polecam, szczególnie osobom słabo obeznanym w temacie.
Ale, żeby nie było, że tylko słodzę, chciałbym się doczepić do części tekstu z owego artykułu, mówiącego:
"(...) Innym powodem jest uodpornienie roślin na owady przez np. dodanie bakteryjnego genu, który produkuje toksyny odstraszające.(Rycina 1). W ten sposób powstała transgeniczna kukurydza nazwana StarLink, która jest już w powszechnym użyciu, zarówno u zwierząt hodowlanych jak i produktach przeznaczonych dla ludzi (mąka kukurydziana, chrupki). Roślina ta produkuje specjalne owadobójcze białko o nazwie Cry9c, „zapożyczone" od bakterii Bacillus thuringensis. (...)".
Problem w tym, że produkt genu Bt nie może działać prewencyjnie (odstraszająco). Owady nie potrafią dostrzec, czy roślina syntetyzuje tę toksynę, bo takie rośliny niczym się nie różnią od roślin jej nie posiadających. Pechowe owady ostrzegają to dopiero, gdy już jest za późno i ją zjedzą. Białko Cry ma więc działanie nie odstraszające, tylko specyficznie eliminujące/zmniejszające populację szkodników. Działałoby odstraszająco, gdyby celem naukowców była zmiana preferencji żywieniowych szkodników, poprzez presję selekcyjną.
Pozdrawiam, Poyu
Co do komentarzy odnośnie tamtego artykułu na Racjonaliście to myślę, że tam można komentowac ;)
UsuńZ chęcią, ale:
Usuń1) Autor nie odpowiedział na żaden z sześciu komentarzy
2) ostatni koment z 23.08.2011
3) Patrz: 1) & 2)
A zresztą... przekleję, niech stracę :)
Niestety nie znam przyczyn, dlaczego autor nie odpowiedział na komentarze.
UsuńAle w sumie postaram się poczytac więcej na ten temat to może mi uda się jakoś wypowiedziec ;)
Spoko, najpierw na spokojnie zajmij się sesją ;)
UsuńMoże nie interesuje go opinia ludzi o tym artykule ;) Zresztą, przyczyny są mało istotne.