poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Skazani na wolne rodniki

Post specjalny!
Dzisiaj blog Atom For The World obchodzi roczek swojego powstania. Bardzo miło jest mi publikować świetny tekst autorstwa Poyu w ten specjalny dzień. Jest to już jego trzeci artykuł na łamach bloga. Wcześniejsze artykuły znajdziecie pod linkami: Po co lunatykom Księżyc oraz Za co mały ślimaczek mógłby być wdzięczny swojej matce? ;) Zachęcam do komentowania!  Zapraszam również na naszą stronę na Facebook!  


Szukając w Internecie informacji o zdrowej żywności, oglądając telewizję oraz czytając gazety, z całą pewnością prędzej czy później natkniecie się na różne specyfiki, diety oraz rozmaite porady, jak walczyć z wolnymi rodnikami za pomocą antyoksydantów. Szkoda tylko, że najczęściej przedstawiana jest tylko część prawdy, a informacje o wolnych rodnikach zazwyczaj są na tyle okrojone i tendencyjne, by pokazać jedynie ich negatywne strony i przy okazji zarobić na strachu przed nimi. To tak, jakbyśmy patrzyli na las tropikalny przez pryzmat pasożytów, chorób, trucizn oraz niebezpiecznych zwierząt i roślin. Nie jesteśmy przecież bezbronni, a nawet wręcz stworzeni do egzystencji z wolnymi rodnikami oraz obrony przed ich negatywnymi skutkami. Są integralną częścią życia naszego i naszych komórek. Najważniejsze, żeby po prostu nie było ich za dużo. Tylko tyle i aż tyle.

Wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną, bo tylko dawka czyni truciznę.” (Paracelsus)

Wizja wolnych rodników atakujących komórki :)
Profil chemiczny agresorów

Według definicji, wolnymi rodnikami nazywamy atomy lub cząsteczki, zdolne do samodzielnego istnienia, mające jeden lub więcej niesparowanych elektronów. Czyni je to bardzo reaktywnymi chemicznie. Czasami we wzorach sumarycznych oraz strukturalnych oznacza się je czarną kropeczką w indeksie górnym. Pisząc o produktach redukcji i wzbudzenia tlenu, trudno jest uniknąć takich związków, jak nadtlenek wodoru, czy tlen singletowy, które nie są wolnymi rodnikami, choć są znacznie bardziej reaktywne od tlenu. Momentami będę się więc stosował do nomenklatury wolnorodnikowców (bo tak chyba należałoby nazwać naukowców zajmujących się ich badaniem) i pisał o Reaktywnych Formach Tlenu (RFT) oraz formach im pokrewnym, gdyż mechanizm ich działania oraz pochodzenie, są przeważnie pokrewne. Nie wszystkie jednak RFT są wolnymi rodnikami, tak jak i nie wszystkie wolne rodniki są RFT.

Tlenie, ty zdrajco!

Zanim zajmiemy się wolnymi rodnikami, warto zacząć od tlenu. W stanie podstawowym (trypletowym) jest on birodnikiem - posiada dwa niesparowane elektrony. Ze względu jednak na ich konfigurację, jest na szczęście stosunkowo mało reaktywny. Dość duża jego biodostępność w przyrodzie i jego właściwości utleniające, sprawiły że pierwiastek ten został ewolucyjnie „wybrany” na akceptor elektronów w procesie oddychania komórkowego. Tak, jest to właśnie ten proces, który dla większości komórek jest podstawowym źródłem energii w postaci ATP. W łańcuchu oddechowym (w mitochondriach) tlen ulega całkowitej redukcji, poprzez przyłączenie czterech protonów i czterech elektronów, w wyniku czego powstają dwie cząsteczki wody. Ale nie zawsze tak jest. Łańcuch oddechowy nie jest niestety zupełnie szczelny, przez co część elektronów „przecieka”. Skutkiem tego jest jednoelektronowa (najczęściej) lub dwuelektronowa redukcja tlenu. Z tego właśnie powodu mitochondria są jednym z najistotniejszych źródeł wolnych rodników (tj. anionorodnika ponadtlenkowego) w naszych komórkach oraz u większości innych organizmów tlenowych (aerobów).

Poznaj swojego wroga

Reaktywnych form tlenu jest zbyt wiele, by się nad nimi wszystkimi rozpisywać. Przybliżę Wam trzy najważniejsze, z którymi nie rozstajemy ani na moment (i bardzo dobrze, bo skończyłoby się to dla nas tragicznie!). Powstają one w naszych komórkach oraz poza nimi w naturalnych procesach fizjologicznych oraz metabolicznych (endogennie), jak również, na skutek działania różnych czynników zewnętrznych, takich jak: promieniowanie jonizujące (ultrafiolet, promieniowanie rentgenowskie, itp.), ultradźwięki, jony metali ciężkich, niektóre związki chemiczne, leki, wysoka i niska temperatura, ...i wiele jeszcze innych czynników (!). Jeśli przykładowo jesteście w szponach nałogu tytoniowego lub dopiero zaczynacie palić, mam przykrą nowinę. Z każdym zaciągnięciem się dymu papierosowego (średnio 35 ml) wprowadzacie do organizmu około biliard (10^15 = 1 000 000 000 000 000) cząsteczek wolnych rodników.

Desant krwiożerczych RFT na nic nie przeczuwającą kobietę ;)
1) rodnik hydroksylowy

Zacznijmy od najgroźniejszego. Wyznaje on zasadę: „żyj szybko, umieraj młodo”. Rodnik hydroksylowy nie wybrzydza i reaguje ze wszystkim, co napotka swojej drodze jako pierwsze - zazwyczaj już w miejscu swojego powstania. Nie dziwi więc fakt, że jego okres półtrwania w organizmie jest najkrótszy. W układach biologicznych rodnik hydroksylowy powstaje najczęściej w wyniku reakcji nadtlenku wodoru oraz anionorodnika ponadtlenkowego z jonami metali przejściowych, czyli żelaza i miedzi (reakcja Fentona). Ze względu na wysoką reaktywność rodnika hydroksylowego oraz jego małą (czyt. żadną) specyficzność względem innych cząsteczek, reakcje obronne organizmu polegają przede wszystkim na zapobieganiu jego powstawania. Dużą rolę w tym zakresie odgrywają chelatory metali, takie jak: ferrytyna (wiążąca wolne jony żelaza), ceruloplazmina (specyficznie wiążąca wolne jony miedzi we krwi), oraz metalotioneina. Potencjalnie groźnym źródłem wolnego żelaza we krwi jest wolna hemoglobina. Do lizy erytrocytów dochodzi bowiem nie tylko w śledzionie, lecz również na skutek różnych czynników zewnętrznych. Ale bez obaw! I na to jesteśmy przygotowani. Natura wyposażyła nasze osocze w białka silnie wiążące hemoglobinę (haptoglobiny) oraz wolny hem (hemopeksyny). Po związaniu przestają być dostępne dla reaktywnych form tlenu. Najważniejszą rolę prewencyjną odgrywają jednak przede wszystkim enzymy obrony antyoksydacyjnej, które ograniczają reaktywność RFT względem siebie oraz jonów metali przejściowych eliminując substraty tych reakcji (czyli te dwie wymienione RFT), co jak wspomniałem wcześniej, mogłoby się przyczynić do powstania rodnika hydroksylowego. A przecież jest się czego bać. Rodnik ten jako jeden z nielicznych potrafi reagować z kwasami nukleinowymi. Szacunkowe dane wskazują, że rodnik hydroksylowy oraz pozostałe RFT generują w ciągu doby około 10 tys. uszkodzeń w DNA przeciętnej komórki naszego organizmu. Ale rodnik hydroksylowy nie występuje jedynie w organizmach. Jego stężenie w powietrzu atmosferycznym w godzinach południowych, szacuje się na 1 – 10 mln cząsteczek w każdym centymetrze sześciennym (mililitrze). Przerażające? Ależ skąd! Jest on pożądanym składnikiem atmosfery, ponieważ dzięki swej reaktywności niszczy wiele związków ją zanieczyszczających oraz przyczyniających się do efektu cieplarnianego. Jak na ironię, zaniepokojenie budzi wręcz jego obniżone stężenie w atmosferze w ciągu ostatniej dekady...

2) anionorodnik ponadtlenkowy

Pojawia się on w organizmach na skutek rozmaitych procesów metabolicznych oraz na skutek działania wielu różnych czynników zewnętrznych. Może być on zarówno utleniaczem, jak i reduktorem. Gdy reaguje z innym anionorodnikiem ponadtlenkowym, jeden z nich ulega utlenieniu, zaś drugi redukcji (dysmutacja). Aby proces ten był efektywniejszy, natura wyposażyła praktycznie wszystkie tlenowce (z nielicznymi wyjątkami) w specjalny katalizator, jakim jest enzym dysmutaza ponadtlenkowa (SOD, ang. SuperOxide Dismutase), przeprowadzający naprzemienne reakcje utleniania i redukcji jonu miedzi w centrum aktywnym, przy pomocy cząsteczek anionorodnika ponadtlenkowego. Produktami reakcji dysproporcjonowania (dysmutacji) anionorodnika ponadtlenkowego jest woda, tlen oraz nadtlenek wodoru, którym zajmuje się w dalszej kolejności inny enzym – katalaza. Nadtlenek wodoru wykorzystują również peroksydazy, które przy jego pomocy utleniają inne substancje, przy okazji go neutralizując. W przyrodzie istnieje pięć izoform dysmutazy ponadtlenkowej, różniących się m.in. metalem w centrum katalitycznym, ilością podjednostek, z których jest zbudowana oraz niektórymi aminokwasami. (FeSOD występująca u hipertermofilnego archeona Sulfolobus acidocaldarius jest jednym z najbardziej odpornych na wysoką temperaturę enzymów obecnie znanych nauce. Nie traci swej aktywności nawet po 24-godzinnej inkubacji w temperaturze 95 st. Celsjusza. A jest przecież białkiem!). Jak już wspomnieliśmy wcześniej, ogromne ilości anionorodnika ponadtlenkowego powstaje w mitochondriach, jako rezultat niepełnej redukcji cząsteczek tlenu. Natura wyposażyła więc te struktury komórkowe w dodatkową obronę, jaką jest mitochondrialna dysmutaza ponadtlenkowa, mająca mangan w centrum aktywnym (MnSOD), kodowana przez gen jądrowy. Jeśli nie poradzi sobie ona ze wszystkimi cząsteczkami wroga, to w cytoplazmie komórki czeka na nie jej jeszcze bardziej aktywna, miedziowo-cynkowa siostra – Cu,ZnSOD. To jednak nie wszystko. W przestrzeniach międzykomórkowych, krwi, limfie oraz na powierzchni komórek mamy trzecią obrończynię – zewnątrzkomórkową EC-SOD.

3) nadtlenek wodoru

Pojawia się w komórce na skutek działania niektórych enzymów, jak również podczas dwuelektronowej redukcji cząsteczki tlenu. Trochę mniej jest reaktywny od swoich poprzedników, może więc dyfundować przez błony plazmatyczne i przemieszczać się do obszarów stosunkowo oddalonych od miejsca swojego powstania. Do pozbycia się nadtlenku wodoru służy nam inna, wspomniana już, enzymatyczna metaloproteina – katalaza, która występuje w cytoplazmie komórek, peroksysomach oraz we krwi. W wyniku katalizowanej przez nią reakcji dysproporcjonowania (podobnie jak u dysmutazy) cząsteczek nadtlenku wodoru, powstaje woda oraz tlen. Rozkłada 200 tys. cząsteczek nadtlenku wodoru w ciągu sekundy i to właśnie jej aktywność widzimy, polewając ranę wodą utlenioną (czyli 3 - 3,5% roztworem nadtlenku wodoru). Ale nie potrzebujemy wody utlenionej, żeby przemycić z zewnątrz do organizmu cząsteczek nadtlenku wodoru. Może to zabrzmieć niedorzecznie, ale niektóre popularne napoje, takie jak czarna i zielona herbata, jak również kawa (zwłaszcza  rozpuszczalna), zawierają znaczne ilości tej reaktywnej formy tlenu. Nadtlenek wodoru obecny jest również w miodzie, a ponadto wytwarzają go bakterie zasiedlające nasza jamę ustną oraz ślinianki przyuszne. Wydychane przez nas powietrze wręcz obfituje w nadtlenek wodoru, a jego ilość jeszcze bardziej wzrasta po wypaleniu papierosa, wypiciu kawy lub gdy przechodzimy choroby zapalne układu oddechowego. Mimo, że wymienione produkty zawierają tą reaktywną formę tlenu, ich antyoksydacyjne właściwości i tak przeważają szalę na swoją korzyść. Ale warto się zastanowić, jak często zdarza się, że ktoś wspomina o tej drugiej stronie medalu?
Drogi powstawania oraz neutralizacji poszczególnych RFT

Nasze systemy obronne

Współegzystencja z wolnymi rodnikami wymaga specjalnych środków zaradczych. W tym celu natura wyposażyła nas w 3-stopniową linię obrony. Na pierwszy front idą enzymy obrony antyoksydacyjnej, które nie dopuszczają do reakcji RFT ze związkami biologicznie ważnymi oraz do reakcji Fentona (funkcja prewencyjna). Jak sprawnie działa ten system? Cóż, pojedyncze białko enzymatyczne Cu,ZnSOD potrafi rozłożyć milion cząsteczek anionorodnika ponadtlenkowego w ciągu sekundy (!). O szybkości katalizowanej reakcji decyduje jedynie dyfuzja, czyli szybkość pojawiania się w pobliżu substratów reakcji. Daje to nam pewne pojęcie o sprawności naszych zabezpieczeń enzymatycznych. Warto w tym miejscu również wspomnieć o niezwykłej stabilności tego enzymu. Nie traci on swej aktywności nawet w temperaturze 70 stopni Celsjusza oraz w dużym zakresie pH. Odporny jest też na działanie wielu substancji oraz enzymów proteolitycznych. Twardziel z niego! Jak każdy twardziej, ma jednak swoje słabe punkty. Jednym z nich jest utrata aktywności, w obecności zbyt dużych stężeń produktu katalizowanej przez siebie reakcji – nadtlenku wodoru. Uzależniony jest więc od pomocy katalazy. Do tych wymienionych wcześniej enzymów, czyli dysmutaz ponadtlenkowych oraz katalaz, możemy dodać jeszcze peroksydazę glutationową oraz współdziałającą z nią reduktazę glutationową. Ta pierwsza pracuje na dwa etaty – (1) redukuje nadtlenek wodoru oraz (2) nadtlenki organiczne (nadtlenki lipidów, kwasów nukleinowych i białek). Uczestniczy przez to po części też w drugiej linii obrony.

Druga linia obrony polega bowiem na przerywaniu (terminacji) łańcuchowych reakcji wolnorodnikowych oraz niepożądanych nierodnikowych reakcji utleniania (interwencja). Najbardziej licznymi żołnierzami tej linii obrony są antyoksydanty drobnocząsteczkowe, które stanowią pewnego rodzaju bufor, tak aby stan redoks komórki nie zmieniał się zbyt szybko, nadstawiając się przy okazji wolnym rodnikom, żeby nie uszkadzały ważniejszych struktur. Dużą rolę odgrywają również enzymy przywracające odpowiedni stan redoks białek, m.in.. tioredoksyna oraz peroksyredoksyny, których funkcje w komórkach nie ograniczają się zresztą jedynie tylko do tego. Do drugiej linii obrony należą również białka kamikadze, które występują w dość dużych stężeniach i osłaniają ważniejsze białka, pełniąc tym samym funkcje antyoksydacyjne. W osoczu krwi takim białkiem jest albumina, której nasz organizm może wytworzyć w ciągu doby nawet aż 3 gramy. Analogiczną rolę w przewodzie pokarmowym oraz w innych przewodach ciała mogą pełnić białka śluzu. Trzecią linię obrony, zwaną również „fazą ostatniej szansy”, stanowią różne mechanizmy naprawcze oraz usuwające skutki reakcji RFT z biomolekułami. Gdy nasze mechanizmy obronne zawodzą, dochodzi do specyficznego stanu w komórkach, zwanego stresem oksydacyjnym, który polega za zaburzeniu równowagi pomiędzy antyoksydantami a oksydantami, w kierunku reakcji utleniania.

Równowaga jest najważniejsza, czyli stres pod kontrolą

Stres o jakim zazwyczaj przywykliśmy myśleć nijak ma się do stresu, jaki czasami muszą przeżywać komórki naszego organizmu. W zależności od rodzaju drastycznych zmian w warunkach zewnętrznych, może wystąpić stres: termiczny, chemiczny, osmotyczny, mechaniczny, oraz ten który nas w tym momencie najbardziej interesuje, czyli stres oksydacyjny. Nasze komórki na szczęście nie pozostają bierne. W odpowiedzi na stres następuje zatrzymanie ekspresji (represja) niepotrzebnych w tym momencie genów i indukcja za pomocą czynników transkrypcyjnych swoistych mechanizmów obronnych i naprawczych. Przykładowo, u drożdży piekarniczych (Saccharomyces cerevisiae) ogólna reakcja na stres wiąże się ze zmianą aktywności około 14% genów. Te zaś, które są odpowiedzialne za cykl komórkowy oraz procesy metaboliczne, podlegają represji. Jest to ewolucyjny mechanizm przetrwania, polegający na przeznaczeniu wydatków energetycznych komórki na obronę przed stresem, by przetrwała ona do czasu, gdy on już ustąpi. Jednym z wielu mechanizmów obronnych jest wzmożona ekspresja enzymów obrony antyoksydacyjnej oraz antyoksydantów drobnocząsteczkowych. Wzmacniają się więc wtedy nasze systemy obronne. W warunkach homeostazy istnieje w komórkach dynamiczna równowaga pomiędzy wytwarzaniem RFT a szybkością ich zaniku. Ale co się dzieje, gdy obrona sobie nie radzi? Reaktywne formy tlenu, gdy tylko im na to pozwolić, mogą poczynić w komórkach wielkie spustoszenie. Doprowadzają m.in. do uszkodzeń DNA, peroksydacji lipidów, uszkodzeń białek i cukrów. Przejawia się to np. pozbawieniem erytrocytów odkształcalności, przez co nie mogą się przecisnąć przez naczynia włosowate. RFT biorą również udział w degradacji kolagenu oraz w procesie apoptozy. A to tylko kilka spośród wielu negatywnych ich oddziaływań. Ale o tym na pewno czytaliście już wiele razy...

Antyoksydanty VS Reaktywne Formy Tlenu
Nawet na pozór proste i zdrowe czynności również mogą wpływać negatywnie na naszą obronę antyoksydacyjną, a wręcz doprowadzać do stresu oksydacyjnego. Podczas intensywnego wysiłku (np. trening wytrzymałościowy) dochodzi do uszkodzeń mięśni, peroksydacji lipidów oraz do częściowego zużycia antyoksydantów. Związane jest to ze zwiększonym wytwarzaniem anionorodnika ponadtlenkowego oraz nadtlenku wodoru, czego przyczyną jest jak się zapewne już domyślacie - zwiększenie tempa oddychania (więcej wdechów > więcej tlenu > więcej RFT). Prowadzi to nieuchronnie do stresu oksydacyjnego. A więc sport to zdrowie, dopóki o wolnych rodnikach człowiek się nie dowie (joł!). 

Podczas długotrwałego wysiłku wzrasta też ilość uszkodzeń DNA, co jest niebezpieczne szczególnie dla mięśni, gdyż stężenie antyoksydantów i aktywność enzymów antyoksydacyjnych są tam stosunkowo niskie. Lepiej w takim razie siedzieć na tyłku i nic nie robić? Niestety też nie. W unieruchomionych kończynach, następuje zanik mięśni, czemu również towarzyszy stres oksydacyjny. Pojawia się on również wtedy w kończynach, gdy przez długi czas siedzimy lub stoimy. Nie popadajmy zatem w skrajności i trzymajmy się horacjańskiego złotego środka. Jak widać, tę zasadę możemy odnieść do wielu aspektów naszego życia.

Wolne rodniki a choroby

Każde osłabienie obrony antyoksydacyjnej może mieć poważne konsekwencje dla organizmu. Reaktywne formy tlenu biorą bezpośredni lub pośredni udział w patogenezie wielu chorób (m.in.: miażdżycy, choroby Alzheimera, reumatoidalnego zapalenia stawów, etc.). Indukując mutacje w genomie, odpowiadają również za transformacje nowotworowe. Ale mutacje mogą zajść również w genach kodujących enzymy naszej obrony przed RFT. Co wtedy? Mogą pojawić się wtedy niektóre schorzenia, takie jak choroba Parkinsona, albo rodzinna forma stwardnienia zanikowego bocznego (fALS), która związana jest z degeneracją motoneuronów rdzenia kręgowego oraz neuronów kory ruchowej (na pewno kojarzycie Stephena Hawkinga, który choruje na ALS). Choroby te mają swą przyczynę w mutacjach genu kodującego dobrze nam już znaną cytoplazmatyczną dysmutazę ponadtlenkową (Cu,ZnSOD), która albo nie spełnia swojej funkcji w ogóle, albo ma obniżoną aktywność. Ale nie tylko zmniejszenie aktywności tego enzymu może być tragiczne dla naszego organizmu. Również zwiększona aktywność może przynieść nieoczekiwanie negatywne skutki. Pamiętajmy, że w wyniku reakcji dysmutacji anionorodnika ponadtlenkowego powstaje inna reaktywna forma tlenu – nadtlenek wodoru. Gen kodujący Cu,ZnSOD, znajduje się na 21. chromosomie. Jak myślicie, co się stanie, gdy urodzi się dziecko z dodatkowym 21. chromosomem? Otóż, gdy dojdzie do trisomii 21 (zespół Downa, mongolizm), następuje wzrost ekspresji tego enzymu o jakieś 50%, co pociąga za sobą z kolei zwiększoną produkcję nadtlenku wodoru. Zresztą, również sama Cu,ZnSOD w nadmiarze może mieć prooksydacyjne skłonności. Osoby z zespołem Downa cierpią więc na przewlekły stres oksydacyjny, co skutkuje m.in.: częstszym i szybszym występowaniem wielu chorób wieku podeszłego, upośledzeniem umysłowym, częstszym nowotworzeniem oraz krótszym czasem życia poszczególnych komórek, a w efekcie końcowym - całego organizmu.

Prowadzono badania nad suplementacją antyoksydacyjną dla osób z zespołem Downa, ale raczej z marnym skutkiem. Po pierwsze trudno dobrać odpowiednią ich dawkę, a po drugie nie ma sposobu dostarczyć ich do wszystkich (większości) komórek.

Wolnorodnikowa Teoria Starzenia Się

Jest to jedna z kilku ważniejszych teorii, próbujących wyjaśnić proces, który frapuje ludzi od lat. Oprócz niej, wyróżnić można jeszcze teorię: telomerową, tempa życia, jednorazowego ciała oraz starzenia replikacyjnego. Wszystkie ciekawe i zastanawiające. Naprawdę warto o nich poczytać! Zajmijmy się jednak tą wolnorodnikową...

Sformułował ją w 1956 roku Denham Harman. Mówiąc ogólnikowo i nie wdając się w zbędne szczegóły (póki co), głosi ona, że proces starzenia się organizmów polega na gromadzeniu się w ich komórkach uszkodzeńwywołanych przez RFT. Późniejsze lata obfitowały w badania nad antyoksydantami drobnocząsteczkowymi, jakoby to one miały w większych ilościach przedłużać życie (skoro „zmiatają” RFT). No i przedłużały, ale średnią długość życia organizmów modelowych, nie zaś tę maksymalną, która jest lepszą miarą starzenia się organizmu. Podobnym niewypałem okazały się doświadczenia z nadekspresją enzymów obrony antyoksydacyjnej u różnych organizmów. Czy więc te negatywne wyniki obalają teorię wolnorodnikowego starzenia się? Według jej zwolenników – wcale nie. Po prostu naukowcy podeszli do tego nie od tej strony, co trzeba.

Jedyną skuteczną, jak do tej pory, metodą zwiększania maksymalnej długości życia ssaków jest restrykcja kaloryczna. Polega ona na podawaniu zwierzętom (testy były przeprowadzane głównie na szczurach) pełnowartościowych posiłków, jednak poniżej minimalnej wartości zapotrzebowania energetycznego organizmu. Czyli mówiąc prościej – kontrolowane głodzenie! Według zwolenników wolnorodnikowej teorii starzenia się, restrykcja kaloryczna, obniżając tempo metabolizmu, jednocześnie zmniejsza szybkość wytwarzania reaktywnych form tlenu w organizmach. A mniej RFT, to mniej uszkodzeń i dłuższe życie...
Długoterminowe badania na małpach są w toku, ale póki co zdają się potwierdzać pozytywne aspekty restrykcji kalorycznej – po kilkunastu latach widać spowolnienie zmian charakterystycznych dla procesu starzenia się rezusów (Macaca mulatta). Ponieważ jednak małpy żyją po kilkadziesiąt lat, nadal czekamy na wyniki dotyczące maksymalnej długości życia. W przypadku człowieka, dwuletnie badania wpływu m.in. restrykcji kalorycznej na organizm 8 osób podczas eksperymentu „Biosphere 2” przeprowadzonego przez University of Arizona, oraz inne 12-tygodniowe badanie na 24 osobach w Holandii, wykazały u uczestników spadek masy ciała, obniżenie ciśnienia krwi oraz spadek poziomu cholesterolu i lipidów.

Przyspieszone starzenie się widać chociażby we wspomnianym już zespole Downa, gdzie często dochodzi do stresu oksydacyjnego, większych uszkodzeń w komórkach i szybszym ich obumieraniu, na skutek działania właśnie RFT. Zwolennikom omawianej teorii starzenia się przychodzi z pomocą również hormeza. Termin ten określa pewne zjawisko, polegające na pozytywnym wpływie niskich dawek danego czynnika, który w wysokich dawkach jest szkodliwy. Z tego właśnie powodu inhalacje i kąpiele w wodach radonowych, wywierają pozytywne skutki u osób cierpiących na choroby związane z podeszłym wiekiem.

Hormeza radiacyjna, związana z małymi dawkami promieniowania jonizującego, powoduje mały stres oksydacyjny, który indukuje korzystną reakcję przystosowawczą, polegającą na biosyntezie enzymów obrony antyoksydacyjnej oraz antyoksydantów drobnocząsteczkowych, jak również zwiększenie intensywności mechanizmów naprawczych. Dzięki temu komórka może przetrwać narażenie na znacznie większy stres oksydacyjny. Podobnie zresztą sprawa wygląda z innymi rodzajami stresów (np. termicznym). Co więcej, niektóre rodzaje odpowiedzi komórek na dany rodzaj stresora, mogą działać synergicznie, czyli uodparniać komórkę na większą dawkę stresora również innego rodzaju.

Przy okazji tej teorii nie sposób nie wspomnieć o organellach, od których w dużej mierze zależy śmierć komórki. Mitochondria w dużym stopniu narażone są na uszkodzenia oksydacyjne, a szczególnie ich DNA (tzw. mtDNA), ze względu chociażby na to, że nie jest związane z białkami histonowymi, które mogłyby go chronić. Poza tym ma ograniczone (słabsze) mechanizmy naprawcze, większą gęstość informacji (geny nie posiadają intronów). A co najważniejsze, znajduje się blisko głównego źródła RFT w komórce. RFT oraz stres oksydacyjny, często prowadzą do inicjacji apoptozy (której podstawowe mechanizmy Tomek Wam świetnie wyjaśnił!), czyli jakby na to nie patrzeć, wcześniejszej śmierci komórki, która niekoniecznie jest niezastąpiona.

Rola reaktywnych form tlenu w procesie apoptozy ma dwojaki charakter. Z jednej strony mogą być sygnałami bezpośrednio ją inicjującymi. Ewentualnie mogą powodować uszkodzenia wewnątrzkomórkowe, które będą ją inicjować. Z drugiej zaś strony, mogą być egzekutorami tejże apoptozy. Okazuje się, że również antyoksydanty mają wpływ na proces apoptozy. Wielofunkcyjny enzym obrony antyoksydacyjnej – tioredoksyna, działa hamująco na apoptozę, wiążąc się z „kinazą 1 sygnalizacji apoptozy” (ASK1), tworząc nieaktywny kompleks ASK1-tioredoksyna. Kompleks ten jest w pewnym sensie czujnikiem redoks komórki. Zwiększenie stężenia RFT, powoduje oddysocjowanie tioredoksyny i aktywację ASK1.

Coraz częściej pojawiają się opinie, że RFT nie odgrywają głównej i najważniejszej roli w procesie starzenia się, jednakże w dużym stopniu wpływają na ten proces. Obecnie gerontolodzy (badacze zajmujący się procesem starzenia) próbują połączyć ze sobą wszystkie teorie lub chociażby wycisnąć z nich to, co najlepsze, ponieważ każda ma coś do zaoferowania. Nie pierwszy raz okazuje się zresztą, że nic nie jest takie proste na jakie wyglądało na początku i związane jest z wieloma innymi czynnikami. Czeka nas na pewno jeszcze wiele odkryć w tej materii, gdyż perspektywa dłuższego życia zawsze będzie przykuwała uwagę badaczy i sponsorów.

Jak wykorzystać wroga?

Podczas wybuchu oddechowego dzieją się dantejskie sceny ;)
Skoro i tak jesteśmy skazani na reaktywne formy tlenu, głupio byłoby nie skorzystać z ich właściwości. Robią to chociażby komórki naszego układu odpornościowego, dzięki mechanizmowi zwanemu „wybuchem oddechowym”, który związany jest z aktywnością enzymu - oksydazy NAD(P)H. Mechanizm ten z oddychaniem nie ma nic wspólnego, aczkolwiek w wybuchem może trochę. Nazwę swą zyskał, gdy naukowcy odkryli zwiększone zużyciu tlenu podczas aktywacji komórek fagocytarnych i nie wiedzieli jeszcze w jakim celu one go tyle zużywają. Okazało się, że tlen potrzebny jest im do produkcji RFT, których używają jako broni przeciw obcym cząsteczkom (przeważnie bakteriom, ale również w procesach zapalnych). Pobudzony neutrofil potrafi wyprodukować 3,2 mln cząsteczek anionorodnika ponadtlenkowego i 3,6 mln cząsteczek nadtlenku wodoru - w ciągu sekundy! Lepiej więc z nimi nie zadzierać. Odkryto, że szczury (Rattus sp.) dzięki wybuchowi oddechowemu, zyskują odporność na powtórne zakażenie motylicą wątrobową. My nie mamy niestety tak efektywnych mechanizmów efektorowych, które by zwalczały pasożyty. A szkoda...

Może się to niektórym wydawać dziwne, ale również rośliny zdolne są do wybuchu oddechowego. Ponieważ jednak nie mają układu immunologicznego, jak ssaki i armii ruchliwych komórek uzbrojonych po zęby w RFT oraz innych mechanizmów związanych z tym rodzajem odporności, muszą sobie radzić w inny sposób. Ich obrona jest bardziej bierna i polega na zamieraniu komórek, które weszły w kontakt z patogenem, wraz z komórkami z nimi sąsiadującymi (reakcja nadwrażliwości) lub na aktywacji mechanizmów obronnych w niezaatakowanych jeszcze częściach roślinnych (nabyta odporność systemowa). W obu reakcjach uczestniczą RFT. Pierwsza reakcja podobna jest do procesu apoptozy, druga zaś polega na wytwarzaniu w komórkach kwasu salicylowego, który wiążąc się z katalazą inaktywuje ją, przez co zwiększa się stężenie nadtlenku wodoru. Efekt ten jest specyficzny jedynie dla katalaz roślinnych.

W ciekawy sposób reaktywne formy tlenu do obrony wykorzystuje pewien chrząszcz z rodziny biegaczowatych, rodzaju strzel (Brachinus sp.). W sytuacji zagrożenia tryska w napastnika żrącą cieczą o temperaturze bliskiej 100 stopni Celsjusza. Gromadzi on w odwłoku w specjalnym woreczku mieszaninę, składającą się z nadtlenku wodoru (stężenie 25%, prawie perhydrol) oraz hydrochinonu (stężenie 10%). W sytuacji zagrożenia roztwór ten wydostaje się z woreczka do komory w odwłoku, w której znajduje się katalaza oraz peroksydazy. W wyniku silne egzotermicznej reakcji utleniania hydrochinonu do chinonu, chrząszcz ten zyskuje niesamowicie silną broń, która wręcz wybucha napastnikowi w twarz. W tym czasie, gdy totalnie zaskoczony napastnik próbuje dojść do siebie, strzel może sobie spokojnie uciec.
Strzel bombardier (Brachinus explodens) i jego broń

Jednoelektronowemu utlenieniu mogą ulegać również ksenobiotyki (substancje obce dla organizmu), takie jak na przykład niektóre składniki pożywienia, czy leki, podczas zupełnie pospolitych procesów metabolicznych. A jak już przy lekach jesteśmy, podstawową zasadą działania niektórych z nich jest wręcz wytwarzanie w organizmie reaktywnych form tlenu lub azotu. 

Przykładem może być lek na malarię. Powoduje on przyspieszoną degradację (lizę) erytrocytów, tak aby zarodziec malarii nie miał na tyle czasu, by się w nich rozwinąć. Te zaatakowane czerwone krwinki szybciej się rozpadają, gdyż są już bardziej osłabione od zdrowych komórek przez zarodziec i w krótszym czasie dochodzi w nich do stresu oksydacyjnego, a następnie apoptozy. Do innych leków indukujących wolne rodniki w organizmie należą niektóre leki przeciwnowotworowe, np. bleomycyna, mitomycyna C, czy antracykliny. Podobnie sprawa wygląda z środkami ochrony roślin (fungicydy, insektycydy, herbicydy) - mechanizm działania wielu z nich również opiera się na wytwarzaniu RFT.

Jak już wspomnieliśmy wcześniej, stres oksydacyjny może być również fizjologicznym mediatorem apoptozy. Co to może oznaczać dla organizmów? Odgrywa on rolę na przykład podczas przeobrażenia kijanki w żabę (Rana rugosa). Wrasta wtedy aktywność Cu,ZnSOD w tkankach ogona, a obniża się aktywność katalazy. Prowadzi to do wzrostu stężenia nadtlenku wodoru, następnie stresu oksydacyjnego i apoptozy komórek ogona. W tkankach innych narządów żaby nie obserwuje się takich zmian. Analogiczny mechanizm może występować przy przeobrażaniu owadów z form larwalnych w imago (postać dorosłą). Dochodzi wtedy bowiem do apoptozy prawie wszystkich komórek, za wyjątkiem dysków imaginalnych, których komórki macierzyste produkują komórki ciała dorosłego już owada.

Czy potrzebujemy suplementacji antyoksydacyjnej?

Oczywiście, że potrzebujemy! Musimy uzupełniać braki naszych głównych antyoksydantów drobnocząsteczkowych fazy hydrofilowej, czyli rozpuszczalne w wodzie (glutation, askorbinian, cysteina, kwas moczowy, kreatynina, itp.) oraz rozpuszczalnych w tłuszczach (witamina E, bilirubina, koenzym Q, retinol, karotenoidy, ksantofile, itp.), by mogły nas skutecznie chronić przed stresem oksydacyjnym i apoptozą komórek. Wprawdzie np. glutation (tripeptyd: gamma-glutamylocysteinyloglicyna, GSH) nasze komórki mogą sobie same wyprodukować, ale z witaminą C (askorbinianem) jest już inna bajka. W toku ewolucji utraciliśmy końcowy enzym szlaku jego biosyntezy i musimy niestety pobierać askorbinian wraz z pożywieniem. 

Nie martwcie się... nietoperze, świnki morskie i wszystkie naczelne oraz większość ssaków - również ma podobny problem, jak my. Wprawdzie askorbinian nie pomaga jakoś specjalnie w walce z wirusami przeziębienia i grypy, jak sugerują reklamy, ale mimo to jest jednym z najważniejszych antyoksydantów płynów wewnątrz- i pozakomórkowych. Więc to chyba dobry argument, żeby go przyjmować pod różną postacią? Niezależnie od upodobań kulinarnych, każdy znajdzie dla siebie coś dobrego, co mu pomoże w obronie antyoksydacyjnej. Oczywistym ich źródłem są warzywa i owoce. Ale ponieważ o upodobaniach mowa, warto wspomnieć o winie, czekoladzie oraz kawie, które są znakomitymi źródłami egzogennych antyoksydantów. Naukowcy [Waterhouse i wsp., 1996] pokusili się nawet o pewne przykładowe zestawienie ilościowe: 30 gram czekolady, filiżanka gorącej czekolady lub 18 gram kakao ma taką samą aktywność przeciwutleniającą jak 100 ml czerwonego wina, zaś duża 200-gramowa tabliczka czekolady jest jako przeciwutleniacz w pewnym przybliżeniu równoważna całej butelce czerwonego wina.

Ale... co za dużo to niezdrowo. Dosłownie! W zbyt dużych ilościach niektóre antyoksydanty mają działanie również prooksydacyjne. Najgorsza dla organizmu wydaje się być hiperwitaminoza antyoksydantów rozpuszczalnych w tłuszczach. Alfa-tokoferol (witamina E) hamuje kinazę białkową C mięśni gładkich i proliferację (namnażanie, podziały) komórek. Nadmiar witaminy E może upośledzać również przeciwbakteryjny mechanizm obronny fagocytów oparty na wytwarzaniu RFT (czyli wybuch oddechowy).
Nadmiar witaminy A może hamować zaś osteogenezę, stymulować resorpcję kości, a ponadto może powodować uszkodzenia wątroby. Najbezpieczniej uzupełniać więc niedobory antyoksydantów witaminą C, szczególnie jeśli ktoś pali papierosy lub często poddaje swe ciało intensywnemu wysiłkowi fizycznemu. Pamiętajmy, że nasz organizm stara się utrzymać homeostazę prooksydacyjno-antyoksydacyjną również w zakresie warunków redoks. Więc gdy przez dłuższy czas dostarczamy dużo antyoksydantów z pokarmem (egzogennych), to organizm ogranicza produkcję własnych. No bo po co miałby mieć szkodliwy nadmiar?

Wolny rodnik przyłapany na kradzieży elektronu
A tak na koniec...

Zastanawiałem się, jak podsumować cały tekst i w rezultacie nie wymyśliłem nic mądrego. Okazuje się bowiem, że czasami reaktywne formy tlenu nie są takie złe. Nie zawsze również antyoksydanty są takie dobre. Czy świat staje więc na głowie? Niech poniższy cytat będzie odpowiedzią na to pytanie, podsumowaniem oraz refleksją:

Najprostszy człowiek, to zawsze jeszcze bardzo skomplikowana istota.” (Marie von Ebner-Eschenbach).

Pamiętacie porównanie do lasu tropikalnego z początku tekstu? No to teraz widzicie malutki kawałeczek prawdziwej dżungli. Problem z reaktywnymi formami tlenu polega na ich interdyscyplinarności. Po trochu dotykają wielu poddziedzin biologii, chemii, fizyki oraz medycyny. Temat więc jest niesamowicie obszerny. O wielu istotnych i ciekawych rzeczach nie napisałem wcale, bo nie wydawało mi się to konieczne. Niektóre tylko zasygnalizowałem. Niektóre przeoczyłem. A części nie napisałem, bo po prostu ich nie do końca rozumiem. Ale jeśli coś Was zaciekawiło, mogę rozwinąć temat w miarę swojej wiedzy i dostępnej literatury ;)

Zagadka!
Centrum aktywne dysmutazy ponadtlenkowej (Cu,ZnSOD), które odpowiedzialne jest za jej wysoką skuteczność, zajmuje 0,1% powierzchni enzymu. Natomiast szybkość reakcji dysproporcjonowania anionorodnika ponadtlenkowego jest tak duża, jakby zajmowało 10% powierzchni. Dlaczego? Jaki mechanizm może się za tym kryć?

Autor: Poyu

Pisząc tekst, korzystałem przede wszystkim z największego dostępnego kompendium wiedzy nt. RFT:
G. Bartosz; „Druga Twarz Tlenu. Wolne rodniki w przyrodzie”; wyd. PWN; 2008

Pamiętajcie o naszym zaprzyjaźnionym Antykwariacie!


Zachęcam do komentowania!  Zapraszam również na naszą stronę na Facebook!  







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz