wtorek, 13 listopada 2012

Koniec Świata


Wszechświat nie jest wieczny. Nieskończoność Wszechświata nie miałaby sensu z tego prostego powodu, że liczby nieskończone nie mają sensu. One są, ale nie da się ich policzyć. W wiemy, że nic nie jest wieczne, nawet twór tak piękny, ogromny i przytłaczający jak Wszechświat. To, że znak odwróconej ósemki możemy napisać na papierze... to nic nie znaczy, to tylko znak. Wszechświat jest skończony, nawet jeśli jego koniec jest bardzo oddalony. Aktualnie jesteśmy dokładnie w tym miejscu w którym jesteśmy, około 14 miliardów lat od powstania Wszystkiego co tylko znamy. Wszechświat to nie tylko Ziemia. Myślę, że wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy z jego ogromu. W momencie Wielkiego Wybuchu powstało wszystko. Czas, przestrzeń, fundamenty wszystkiego tego co teraz kochamy, nienawidzimy, za czym tęsknimy. Wszystko to miało początek w jednej, potężnej, przerażającej, ale bardzo pięknej chwili stworzenia. Nie chcę doszukiwać tutaj Boga, bo go tutaj nie ma. W tamtym momencie w potężnie małych, ale brzemiennych i ważnych przedziałach czasowych powstały wszystkie prawa fizyki, które Nami rządzą. W tamtej jednej chwili, która trwała mniej niż cokolwiek co możemy sobie wyobrazić powstała cała energia z której wykrystalizowała się materia. Każdy atom naszego ciała ma początek w Wielkim Wybuchu pośrednio bądź też nie. Niektóre cięższe pierwiastki powstały z wodoru i helu w sercach wielkich gwiazd, ale właśnie wodór i hel z którego powstały zrodził się w Wielkim Wybuchu, więc wszystko co nas otacza, co dotykamy, czym oddychamy ma 14 miliardów lat.

Jestem przekonany, że 'Nasz' Wielki Wybuch nie był jedynym. Skłaniam się do teorii Multiversum, albo wielkiego ciągu narodzin i śmierci- jeden Wszechświat umiera, by mógł narodzić się kolejny. Nie wiem, czy dobrze myślę, ale jestem przekonany, że to co kiedyś miało swój wyznaczony, konkretny początek, będzie miało również swój koniec, nawet jeśli nastąpi on w tak odległej przyszłości, którą będziemy mogli uznać za podążającą ku nieskończoności. Obojętnie kiedy to się stanie, koniec Wszechświata będzie miał miejsce. Zadajmy sobie jednak pytanie... czym jest tak naprawdę w swoim najgłębszym sensie koniec Świata?

Nie mówię tutaj o śmiesznie głupiej i przede wszystkim bezpodstawnej opinii, że Koniec Świata nastąpi 21 grudnia 2012 roku. To jest śmiesznie niepoważne. Podobnie nie mam na myśli 2060 roku w którym wg. Isaaca Newtona ma nastąpić koniec Wszystkiego. Myślę, że jeśli mowa o prawdziwym Końcu Świata, powinniśmy uważać go za ostateczny koniec Wszystkiego- całkowitą odwrotność Wielkiego Wybuchu. Nie mam pewności, czy w pewnym momencie Wszechświat zamiast rozszerzać się, zacznie się cofać. Jeśli w zakamarkach przestrzeni, których nie widzimy jest na tyle materii, że będzie ona w stanie zatrzymać ekspansję Wszechświata, myślę, że jest to całkiem możliwe i to co obecnie znamy zakończy się w Wielkim Kolapsie.

Chciałbym znaleźć się jako jedynie obserwator na kilka chwil przed ostatecznym zapadnięciem się tego co znamy. Czy byłby to pojedynczy punkt w którym zgromadziłby się cały Wszechświat, czy byłoby to zapadnięcie przestrzeni... nie wiem, ale wiem, że byłaby to jedna z najpiękniejszych rzeczy jakie moglibyśmy sobie wyobrazić. W ułamkach sekund cała materia, energia obecna we Wszechświecie mogłaby się stłaczać w jeden, bardzo mały, gorący i zapadający się punkt. Cała przestrzeń wraz z zawartością jak obrus na stole pokryty talerzami i potrawami zostałaby wciągnięta w jeden punkt, który byłby ostatecznym końcem tego co znamy. Być może chwilę później z tego punktu nastąpiłby kolejny Wielki Wybuch? Możliwie, że punkt by po prostu przestał istnieć.

Możliwie, że Wszechświat ma za mało materii i nigdy nie dojdzie do jego skurczenia. Jak dla mnie jest to niemożliwe, ponieważ musielibyśmy wprowadzić tutaj nieskończoność,  ponieważ taki Wszechświat rozszerzałby się nieskończenie długo nawet jeśli w jego wnętrzu pozostałyby jedynie pojedyncze fotony, pozytony, i neutrina. Myślę, że tak jak się zaczęło tak też się skończy, dlatego nie zawracam sobie głowy Wielkim Ochłodzeniem.

Niewątpliwie takie zapadnięcie się Wszechrzeczy do stanu z której się wyłoniła unicestwiłoby dosłownie wszystko. Każdą galaktykę, gwiazdę, planetę, każde stworzenie, myśl i informację. Może kiedyś w Nowym Wszechświecie, który narodzi się po śmierci Naszego powstanie nowa cywilizacja tak zaawansowana technicznie, że uda im się odtworzyć Stary Wszechświat. Może Nam uda się wysłać informację, która wytrzyma koniec Wszechświata i ktoś, za wiele miliardów, miliardów lat ją odczyta. Może wtedy, gdy nie będzie już Naszego gatunku, gdy zniknie wszystko co stworzyliśmy, ktoś dowie się o tym, że istnieliśmy?

W tym momencie możemy zastanowić się jaki jest sens, że istniejemy? Po co, skoro wszystko co tworzymy kiedyś zniknie wraz z całym Wszechświatem? Myślę, że nie ma w tym sensu. Istniejemy bo tak wyszło z natury i tak jak każdy gatunek kiedyś wyginiemy. Nie ważne czy stanie się to za 10, 100 czy milion lat. Kiedyś my, tak jak i inne gatunki przestaniemy istnieć  Może wyniesiemy się z naszej macierzystej planety. Może uda Nam się rozpierzchnąć po innych układach planetarnych, może nawet w innej galaktyce. Nieważne jak daleko zajdziemy i tak wyginiemy, ale może uda się zachować chociaż jedną, małą wiadomość dla stworzeń z innego, być może następnego Wszechświata, że kiedyś istnieliśmy?
Ciekawe co o Nas pomyślą.

Swoją drogą jestem bardzo ciekawy jak wygląda moment w którym prawa fizyki przestają być stałe, moment w którym nukleony rozpadają się, jądra atomów destabilizują, elektrony odrywają się od atomów, materia zamienia się w promieniowanie i wszystko dociera do swojego ostatecznego punktu.

12 komentarzy:

  1. piszesz, że nieskończoność nie ma sensu, dlaczego? twierdzisz, że wszechświat ma swój początek i koniec ... tak w koło. czyli uważasz, że wszechświat jest i będzie 'nieskończenie'. próbujesz odpowiedzieć na pytania na które prawdopodobnie nigdy nie poznasz odpowiedzi, traktujesz swój pkt widzenia jak aksjomat czyli szerzysz demagogie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie traktuje swojego pkt widzenia jako aksjomatu. Jeśli pojawią się inne fakty, które całkowicie zmienią obraz nie będę się na siłę upierał przy tym co twierdze. Na razie jestem zwolennikiem teorii Multiversum. Co do nieskończoności cyklu narodzin- śmierci też można się kłócić i domniemywać, że w którymś momencie jedno z zakończeń będzie na tyle nietypowe, że nie da szansy na powstanie nowego Wszechświata co zakończy ten proces. Wiem, że nie jestem w stanie, ani ja, ani nikt na Ziemi opowiedzieć, bo są to tylko teorie, ale każdy może mieć swój pkt widzenia. Ja mam swój Ty i koledzy poniżej mają swój, a i tak i tak nie wiadomo, kto ma rację.
      Lepsza taka teoria niż 21 grudnia 2012 roku ;)

      Co do nieskończoności, opieram raczej niechęć do nich ze względu na to, że podczas poszukiwań zunifikowanej teorii wszystkiego fizycy odrzucali po kolei każdą teorię, która zawierała w sobie chociaż trochę nieskończoności np. teoria supergrawitacji, Kaluzy-Kleina (chociaż ta czasami odżywała by pomóc stworzyć inne teorię).

      Usuń
  2. "Możliwie, że Wszechświat ma za mało materii i nigdy nie dojdzie do jego skurczenia. Jak dla mnie jest to niemożliwe."

    Z całym szacunkiem, ale powinieneś czymś swoją opinię oprzeć. Zwłaszcza, że jest kompletnie bzdurna zgodnie z obecnie panującymi poglądami i wiedzą. Wielki Chłód to najbardziej prawdopodobny scenariusz końca wszechświata, na co wskazują pomiary jego masy i krzywizny, która wydaje się płaska. Taki wszechświat nigdy nie zatrzyma swojej ekspansji.

    Mógłbym na ten temat pisać długo, ale zamiast tego posłużę się moimi artykułami o płaskości wszechświata - http://atezy.blogspot.com/2012/09/czy-wszechswiat-jest-paski.html i scenariuszach jego końca - http://atezy.blogspot.com/2012/08/scenariusze-konca-wszechswiata.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że hipoteza Wielkiego Chłodu jest prawdopodobna, ale nie odrzucono jeszcze teorii Wielkiego Kolapsu z tego prostego względu, że nie wiemy co jest poza granicą naszej obserwacji. My widzimy zaledwie okrąg o promieniu 14mld lat świetlnych, a z tego co wiadomo Wszechświat ma promień około 92mld lat świetlnych. To, że my nie widzimy tego co jest dalej nie oznacza, że tego nie ma, a jest na to miejsce.
      Nie mów, że teoria jest bzdurna, jeśli oparta jest ona na teoriach, które jeszcze istnieją, bo inne teorie z nimi nie wygrały.
      Co do tego jak napisałeś "pomiary jego masy i krzywizny, która wydaje się płaska"- masz rację, wydaje się. Na razie nie jest pewne czy topologia, którą my lokalnie badamy jest tą prawdziwą, ponieważ widzimy ten mniejszy fragment całości.

      Usuń
    2. Nie rozumiesz. Chodzi o argumentację. Jeżeli chcesz prowadzić blog naukowy to powinieneś opierać się na aktualnym stanie wiedzy. Jeżeli przedstawisz konkretne przesłanki za wielkim kolapsem, to jak najbardziej możesz go propagować. Ty natomiast piszesz wyłącznie o swoich... Odczuciach? To za mało aby przeciwstawić się pomiarom nagrodzonym w 2011 Noblem.

      Usuń
    3. To nie jest blog w 100% naukowy o czym można się przekonać czytając poprzednie treści. Część rzeczy pisze rzeczywiście zgodnie ze stanem wiedzy jaki obecnie prezentujemy, jaki jest przedstawiony w podręcznikach i uznany za fakty, a część postów jest typowo opiniotwórcza i uzależniona tym co myślę, a niekoniecznie tym co mówi nauka- dotyczy się to głównie tematów w których nauka nie obiera konkretnego kierunku, a bramki są otwarte, a w tym temacie tak właśnie jest- są zarówno dowody na Wielki Chłód jak i Wielki Kolaps. Gdybym w każdym temacie uzasadniał dlaczego uważam tak a nie inaczej to minęło by się to z tym co chcę pisać. Można powiedzieć, że od tego co kto uważa, od wymiany zdań i pozytywnych kłótni są komentarze, a niekoniecznie tekst posta. Tutaj możemy pobawić się różnymi argumentami, przedstawić różne punkty widzenia, popodsyłac linki, a może następny post- jeśli dyskusja w komentarzach będzie fajna- będzie przedstawieniem nowego punktu widzenia.

      Usuń
  3. dobra przyznam rzucam trochę słowa na wiatr. musisz pamiętać, że hipotezy mają do siebie to, że są tylko hipotezami. uderzyło mnie po prostu w tym tekście kilka fragmentów i o to się czepiam, nie chodzi mi czy to co piszesz jest prawdą czy nie, bo porostu tego nie wiem.

    "Wszechświat nie jest wieczny. Nieskończoność Wszechświata nie miałaby sensu z tego prostego powodu, że liczby nieskończone nie mają sensu"

    poza tym ciekawy tekst :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "hipotezy mają do siebie to, że są tylko hipotezami" tak jak już pisałem pod komentarzem gdzieś wyżej- "Jeśli pojawią się inne fakty, które całkowicie zmienią obraz nie będę się na siłę upierał przy tym co twierdze."

      Usuń
  4. Żaden ze mnie fizyk, ale z tego co kojarzę odkryto, że ekspansja wszechświata przyśpiesza. Nie znam się, ale dla mnie wniosek wydaje się być prosty - wszechświat będzie się rozszerzał w nieskończoność.

    OdpowiedzUsuń
  5. Skoro wszechswiat sie ciagle rozszerza- to jaka jest prędkość tego rozszerzania?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To pytanie raczej do osób, które w dyskusji twierdzą, że Wszechświat będzie rozszerzał się wiecznie, ale poszukałem i wynalazłem, że lokalne rozszerzanie Wszechświata to około 7x10^-10 metra na sekundę, a globalnie to około 500km/s. Nie wiem ile w tym prawdy.

      Usuń
  6. Nie zgodzę się ze stwierdzeniem, że istniejemy bo istniejemy... skoro napisałeś w którymś z wpisów na blogu, że żadna energia nie ginie, to znaczy, że energia znajdująca się w nas również nie ginie. Oznacza to, że nasze istnienie jest wieczne... skoro jest wieczne, to nie wyginiemy - tak jak energia...

    OdpowiedzUsuń