poniedziałek, 8 czerwca 2015

Sciencepop

Sciencepop. Spotkaliście się kiedyś z takim terminem? Ja też nie, do momentu w którym sam go wymyśliłem. Może nie jestem pierwszą osobą, której ta myśl zaświtała, ale po pobieżnych poszukiwaniach, nie znalazłem żadnych odnośników, ani podobnych zwrotów. Jeśli ktoś jednak używał tego określenia przede mną to trudno.

Termin sciencepop urodził mi się w głowie z dwóch słów. Nie jest zaskoczeniem, że jednym z tych słów jest science, czyli ‘nauka’. Element pop nawiązuje do słowa ‘popularny’. Mówiąc sciencepop, nie mam na myśli literatury popularnonaukowej. Mam wrażenie, że termin ten nawiązuje (w moim przeczuciu, ale może to tylko moje zdanie) do całkiem odmiennego zjawiska, jakie możemy obserwować (a którego elementem jest kwitnąca literatura popularnonaukowa).

Lady Gaga w jednej ze swoich piosenek (Artpop) śpiewa „My artpop could mean anything”. Przez chwilę przeszła mi przez głowę myśl, że sciencepop również „could mean anything”, ale po chwili namysłu doszedłem do wniosku, że ma on bardziej precyzyjne ramy.

Obecnie, mam wrażenie, że coraz bardziej świat otwiera się na naukę. Dawniej, nauka była zarezerwowana dla akademickich rozważań, laboratoriów badawczych, kojarzyła się z wizją szalonego, samotnego naukowca. Dziś, wydaje mi się, że powoli ulega to zmianie. Nauka „wyszła na ulicę” i zaczyna być obecna w miejscach, gdzie dawniej jej nie było.

Oczywiście zawsze gdzieś tam działały osoby, które można nazwać popularyzatorami nauki. Ale mam wrażenie, że coraz więcej pojawia się takich osób. Dawkins, Hawking, Sagan, Kaku- to tylko czołowe nazwiska osób, które popularyzują (lub robili to za życia) naukę za pomocą książek, filmów, czy wykładów. Takich autorów są setki, a książki o tematyce popularnonaukowej pojawiają się jak grzyby po deszczu.

Youtube zalewany jest falą kanałów popularnonaukowych. SciFun, Sixty Symbols, Scientific American Space Lab, Ants Canada, Numberphile, a to tylko wierzchołek gory lodowej! Każdy, niezależnie od zainteresowań może znaleźć coś dla siebie.

Nie wspominam już o blogach popularnonaukowych, które pisane są przez zwykłe osoby, jak I przez pasjonatów nauki.

Nauka wchodzi nawet na salony- ot przykład Lady Gagi, która w ramach promocji płyty pojawiła się w nietypowej, technologicznej „sukni”, która bardziej przypomina helikopter, niż ubranie prosto z wybiegu. Niektórzy zakwestionują jakoby nauka przyczyniła się do powstania tej sukni. Ale wydaje mi się, że bez postępu technologicznego nie byłoby możliwe uniesienie człowieka za pomocą kilku małych śmigieł, które umieszczone są nad jego głową. Ktoś w końcu musiał obliczyć powierzchnie śmigieł, prędkość obrotu, czy chociażby dostarczyć prąd do zasilania tej sukni, a idąc tym tropem prąd powstać jakoś musiał, a do tego potrzeba było nauki. Znikąd się on nie bierze. 

Coraz głośniej mówi się o nauce, popularyzuje się ją. Staje się ona coraz bardziej przyziemna i zrozumiała dla przeciętnego odbiorcy. Terminy, tematy i zagadnienia dawniej znane jedynie osobom, które są wykształcone w konkretnych dziedzinach, nagle stały się powszechnie znane.

Kto z Was wie czym jest superpozycja? Zgaduje, że niewiele osób coś na ten temat może powiedzieć. Ale Kot Schrodingera brzmi już bardziej znajomo. Tak działa sciencepop- terminy, których prawie nikt nie pojmuje, stają się powszechnie rozumiane. Oczywiście sciencepop to nie nauka, to tylko zjawisko, które jak uważam prowadzi do popularyzowania nauki na wielu jej płaszczyznach. To co robi sciencepop to nie dokładne wyjaśnianie stanu rzeczy takim jaki on faktycznie jest- to raczej powierzchowne pokazywanie pewnych problemów z prostym i zrozumiałym wyjaśnieniem, który nie zawiera tak wielu szczegółów, jak opis naukowy. Sciencepop posługuje się pojęciami, aluzjami, czy przykładami wziętymi z naszego życia, by pokazywać świat w jego bardziej naukowej odsłonie. Obojętnie czy mówimy o astronomii, ewolucji, czy o tym dlaczego żarówka świeci. Można to zrobić za pomocą standardowej nauki- czyli mało kto pojmie o co chodzi, a można zrobić to za pomocą sciencepop, czyli przedstawić to w sposób zrozumiały dla przeciętnego człowieka.

Czy sciencepop to coś nowego? Nie wiem. Czy jest to coś niesamowitego, wartego zauważenia? Nie wiem. Czy wszystkie te zjawiska, które opisałem są tylko moim subiektywnym wrażeniem? Możliwe. Ale nawet jeśli tak… zjawisko sciencepop wydaje mi się jednak istnieć i chyba coś jest na rzeczy.


A jakie są Wasze opinie na ten temat? 

9 komentarzy:

  1. Według mnie to ludzie wcale nie interesują się więcej nauką. Interesują ich gadżety elektroniczne. Programy takie jak Discovery czy Planete nie robią już porządnych dokumentów. Wszystko sprowadzane jest do show a z rzetelnością nie ma to wiele wspólnego. Programy popularnonaukowe w których porównuje się dwie rzeczy, ale poddając je innym testom są po prostu bez sensu.

    Przykład Lady Gagi czy też J.Lo (która miała na sukni nałożoną projekcję) są bez sensu. Wiadomo, że gwiazdy zawsze chcą być oryginalne. Nie sądzę aby ktoś na tym koncercie zastanawiał, się jakich silników użyto w tym urządzeniu (Lady Gaga pewnie sama tego też nie wymyśliła, lecz kilku inżynierów) a ludzi na koncercie interesował tylko efekt.

    Naukę rozumiem poprzez rzetelną pracę nad czymś, próbowanie zrobienia, odkrycia czegoś nowego, dlatego nie wrzucałbym ludzi którzy tylko korzystają z dobrodziejstw nauki/technologii do jednego worka z naukowcami.

    Jedyną pozytywną sprawą są właśnie kanały YT. Oczywiście trzeba się trochę naszukać tych dobry, prowadzonych przez ludzi znających się na rzeczy. Takie kanały mogą nauczyć czegoś nowego, ale! trzeba je chcieć obejrzeć. Zobacz jaką oglądalność mają filmiki ze śmiesznymi kotami, a jakie dobre naukowe kanały. Kanał ReduktorSzumu ma średnio 5k, Architecture is a good idea około 10k zaś Wardega SA średnio kilka milionów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i ludzi na koncercie nie interesuje jakiej firmy, mocy itp. były silniki jakich użyła Gaga, ale np. mnie to zainteresowało i sam szukałem tych informacji. Myślę, że nie byłem jedynym takim ciekawskim.

      Co do gadżetów- OK, ale własnie ciekawość i zamiłowanie ludzi do gadżetów zmusza do rozwoju nauki. Im więcej chcemy, tym więcej firmy muszą dawać, a dzięki temu nauka ma możliwość rozwoju (oczywiście związana z tą tematyką).

      Usuń
  2. Z tego co obserwuję coraz częstszym zjawiskiem jest pamiętanie pewnych faktów naukowych bez rozumienia o co w nich chodzi. Obecnie bardzo łatwo można odnaleźć informację końcową, wniosek typu "naukowcy odkryli że za niewyraźny obraz pod wodą odpowiadają fluktuacje kwantowe" i wiele osób poprzestaje na tym. Potrafią powiedzieć że kwantowe fluktuacje psują podwodny widok a nawet mogą sobie spekulować o wpływie fizyki kwantowej na nurkowanie w rafie koralowej, tylko nie potrafią wyjaśnić co to te fluktuacje kwantowe są. I to jest ciemna strona "nauki popowej" (nawet nie popularnej) - zamiast zachęcenia do pogłębiania wiedzy mamy zamianę informacji w memy, towarzyskie maksymy i przesądy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety jak każde zjawisko sciencepop ma też swoje "ciemne strony" i to jest jeden z wielu przykładów tego, jak nauka jest upraszczana i niedopowiadana.

      Usuń
  3. Dla mnie prawda leży po środku. Piszecie, że naukę trzeba rozumieć a nie zadowalać się nagłówkami z gazet. Jeszcze w XVII w. ludzie tacy jak Newton mogli ogarnąć niemal cały zasób ówczesnej wiedzy, dziś to już jest nie możliwe. Od momentu rewolucji przemysłowej postęp jest niewspółmierny do tego co było przed wynalezieniem maszyny parowej. Dziedziny nauki dzielą się na coraz to mniejsze i węższe specjalizacje. Padł przykład mechaniki kwantowej. Kto z osób odwiedzających ten blog zna choćby jej elementarne podstawy? Czy wasz nauczyciel fizyki wiedział o niej coś więcej, niż to że w ogóle istnieje? Popularyzacja to słowo pod którym kryje się nie tyle zmuszenie do nauki co najmniejsze nią zainteresowanie. Ja przed trzydziestką o gwiazdach wiedziałem tyle, że świecą na niebie, aż do momentu kiedy w ręce wpadła mi "Krótka historia czasu" Hawkinga i się zaczęło. Piszecie o programach popularnonaukowych. Kiedyś wyznacznikiem takowego było Discovery czy National Geographic. Dziś jeszcze względny poziom trzyma Planet (zapewne dlatego, że francuski) a na pozostałych głównym programem jest walka o bagaż/kontener/garaż i tym podobne pierdoły. Pytam - co to ma wspólnego z popularyzacją nauki? A jednak ktoś ten chłam ogląda tak samo jak MTV które z muzyką już nic nie ma wspólnego. Na nauce można zarobić od dłuższego czasu i myślę, że dlatego przenika ona współczesność bardziej niż kiedyś. Ze mnie astrofizyk już żaden nie będzie, ale gdybym przeczytał wspomnianą książkę w liceum a jeszcze lepiej w podstawówce, to kto wie jaki stopień naukowym posiadał bym dziś :D Na koniec cieszę się, że blog wrócił do życia i przypominam autorowi, że nadal czekam na odpowiedź, ile ten statystyczny foton potrzebuje czasu na wydostanie się z jądra gwiazdy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Kto z osób odwiedzających ten blog zna choćby jej elementarne podstawy? Czy wasz nauczyciel fizyki wiedział o niej coś więcej, niż to że w ogóle istnieje?"- jestem w 100% pewny, że pewna część czytelników z pewnością cokolwiek wie na temat podstaw fizyki kwantowej, podobnie jak tego, że chociażby mój nauczyciel fizyki w liceum doskonale wiedział co to jest fizyka kwantowa no i właściwie trochę zaraził mnie swoim entuzjazmem do niej.

      "wpadła mi "Krótka historia czasu" Hawkinga i się zaczęło"- dawniej tematykę, którą Hawking poruszył w swoim dziele uczono tylko na uniwersytetach, a jak sam widzisz- trafiłeś na książkę popularnonaukową i sam się zaraziłeś entuzjazmem ;)

      "Piszecie o programach popularnonaukowych"- oprócz programów w TV (które faktycznie powalające nie są) są dziesiątki naprawdę dobrych programów na YT (w końcu YT powoli staje się alternatywą dla TV).

      "Pytam - co to ma wspólnego z popularyzacją nauki?"- wydaje mi się że dużo. Nawet jak na 1000 osób tylko 1 zostanie zachęcona (obojętnie z jakiego powodu- czy to YT, czy mój blog, czy książka, czy sukienka Lady Gagi) do tego, by starać się pogłębić swoją wiedzę, to jest to tego warte!

      "Ze mnie astrofizyk już żaden nie będzie"- bla bla bla. Nigdy nie jest za późno by coś osiągnąć! Trochę wiary w siebie ;)

      Co do fotonu mam dla Ciebie kilka odpowiedzi ;) NASA.gov podaje czas 4000 lat. Inna strona NASA.gov podaje zakres od 10 do 170 tysięcy lat. askamathematician.com podaje czas 1,1 miliona lat. astronomycafe.net podaje czas około 100 tysięcy lat. quora.com podaje czas około 10 tysięcy lat. astro.wisc.edu podaje czas około 1,7 miliona lat. Która odpowiedź jest prawdziwa- nie mam pojęcia. Myślę, że nikt nie zna jej dokładnie, bo na wielu z tych stron podane są również obliczenia i każde dają inny wynik. Wydaje im się, że rozbieżność powstaje w momencie zakładania warunków początkowych. Nie chciałbym rozwijać tutaj dalej tego tematu, bo właściwie dlaczego by nie napisać o tym całego artykułu? :)

      Usuń
  4. "Pytam - co to ma wspólnego z popularyzacją nauki?"- wydaje mi się że dużo. Nawet jak na 1000 osób tylko 1 zostanie zachęcona (obojętnie z jakiego powodu- czy to YT, czy mój blog, czy książka, czy sukienka Lady Gagi) do tego, by starać się pogłębić swoją wiedzę, to jest to tego warte!" - Tu miałem na myśli telewizyjne kanały popularno-naukowe, które z popularyzacją nauki, mają już niewiele wspólnego. Cała nadzieja w internecie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety trzeba przyznać, że TV powoli idzie w złym kierunku (albo już zeszła dawno temu). Ale na całe szczęście jest wiele blogów i kanałów na YT które starają się jakoś trzymać poziom ;)
      A jakie Twoje zdanie jest na temat fotonów?

      Usuń
    2. Cóż, fizykiem jądrowym nie jestem, własnych eksperymentów nie prowadzę, więc opieram się na autorytetach typu nasa/esa. http://sunearthday.nasa.gov/2007/locations/ttt_sunlight.php mówi pomiędzy 10 tys a 170 tys. i tego się trzymam dla gwiazdy wielkości naszego Słońca. Owszem, różnica zasadnicza pomiędzy 10 tys a nawet 10 mln jak podają niektóre publikacje, niemniej jednak dla mnie szokujący był sam fakt, gdy dowiedziałem się, że światło może pokonywać drogę z jądra gwiazdy dłużej niż drogę od Słońca do Ziemi!

      Usuń