wtorek, 18 grudnia 2012

Jak się rodzi chemik?


Chemicy dorastają. Chemicy są jak dzieci. Chemicy mają swój język, slang oraz miejsca kultu. Chemicy czczą niektóre substancję, a innych boją się jak ognia. Narodzenie chemika przeważnie ma miejsce w wieku około gimnazjalnym, gdy po raz pierwszy spotyka się on z chemią (jako taką). Ja miałem to szczęście, że na pierwszej lekcji chemii w życiu zobaczyłem błysk, wybuch, świst, świecenie, dym i kolory. Bardzo cieszę się, że moja przygoda z chemią właśnie tak się zaczęła i niestety wiem, że w większości przypadków jest inaczej zważywszy na ogólny (z małymi wyjątkami)żenujący poziom nauczania przedmiotów ścisłych w Polsce. Oczywiście po pierwszej lekcji pokazowej przyszła normalna lekcja na której dostałem pierwszą w życiu banie z chemii, ale to nie zniechęciło mnie do dalszej próby kroczenia tą drogą. Myślę, że podobnie jak ja zaczyna wielu chemików.
Gdy rodzi się małe dziecko i zaczyna powoli ‘ogarniać’ świat, który je otacza, pierwszymi rzeczami jakie je interesują są wszystkie przedmioty, które świecą, podskakują, wydają z siebie dziwne dźwięki,  są głośne i można je zniszczyć. Z raczkującymi adeptami chemii jest podobnie- pierwszym przystankiem długiej drogi są wszelkiej maści wybuchy. Chyba każdy młody chemik kombinuję skąd wytrzasnąć saletrę potasową, kwas siarkowy (VI), azotowy (V), jak ukraść ze szkolnego zaplecza chemicznego podstawowy sprzęt, wynieść chloran potasu i każdy oszczędza na nadmanganian potasu dostępny w aptece za rogiem. Potem w zaciszu swojego domu łączy z maniakalnym wręcz namaszczeniem nieznane mu substancję w różnych proporcjach ‘na oko’ i detonuje to w miejscach oczywiście do tego nie przeznaczonych. Mi też zdarzyło się wynieść coś z zaplecza chemicznego (przy cichym i niepisanym pozwoleniu nauczycielki), spalić biurko, zapaskudzić zlew, odbarwić meble czy podpalić firankę… No cóż, taki nasz los;  uczymy się na własnych błędach, bo kto by tam czytał instrukcję dotyczące BHP, czy informacje odnośnie posiadanych składników. W okresie niemowlęcym chemików interesuje głównie to co może wybuchnąć  i im jest to głośniejsze i jaśniejsze tym lepiej.
Z czasem zapał związany z materiałami wybuchowymi zaczyna się zmniejszać i przychodzą refleksję, że może by tak dowiedzieć się coś więcej. Jeśli zapał związany z chemią nie przejdzie, młody chemik zaczyna szukać w Internecie informacji co tak właściwie wybucha, dlaczego tak się dzieję, jak zrobić by było jeszcze lepiej. W drodze tych poszukiwań zaczyna kształtować się obraz świata widzianego oczami chemika. Z okazji poznawania coraz to nowszych substancji, automatycznie uczymy się teorii, poznajemy reakcje chemiczne, dowiadujemy się o różnych procesach i albo zaczyna nas to coraz bardziej fascynować, albo w tym miejscu kończy się przygoda z chemią. Myślę, że ten etap przechodzi niewiele osób, ponieważ wymaga on od Nas pewnego rodzaju dojrzałości. Horyzonty zaczynają się poszerzać i albo ma się odwagę i chęć poszerzać naszą wiedzę razem z nimi, albo rzucamy to i zajmujemy się zupełnie czymś innym, np. przechodzimy na poezję Kochanowskiego.
Myślę, że kolejnym krytycznym momentem w życiu chemika, gdy jego fascynacja wybuchami opada jest etap liceum,- albo ma się szczęście i nauczyciel potrafi pokazać nam, że chemia nie składa się tylko z wybuchów, albo ma się pecha i ostateczna droga z chemią rozplata się bezpowrotnie. Na tym etapie niestety po raz kolejny wielu ludzi odpada- ja odpadłem, ale tylko na 3 lata. W liceum na chemię składają się głównie suche, nudne i nieciekawe teorię. Kogo obchodzi budowa atomu, orbitale atomowe, estryfikacja czy hydroliza białek?! Myślę, że gdyby lekcje poparte były odpowiednimi doświadczeniami (a jak wiadomo, często tak nie jest), komentarzem, prezentacją multimedialną i odniesieniem w sposób bliższy i dalszy normalnego życia, wiele osób mogłoby się ‘nawrócić’ i z powrotem (albo po raz pierwszy) zobaczyć piękno w tych pozornie okropnych teoriach i regułkach.
Gdy przejdzie się już liceum i zdecyduję na studia chemiczne, pierwszy semestr (jak nie rok) również może okazać się zimnym prysznicem, a marzenia, że od tego momentu będzie można robić wszystko co się tylko chce, mogą polegnąć w gruzach. Myślę, że na tym etapie wielu zdolnych i obiecujących chemików pokonuje matma i fizyka,  ale również  chemia ogólna, która tak naprawdę nie ma wiele z chemią wspólnego, bo głównym zajęciem jest żmudne liczenie, które staje się jeszcze gorsze wraz z nadejściem chemii analitycznej. Laborki z chemii ogólnej również mogą być rozczarowujące. Początek to nauka trzymania pipety w ręce, obsługa destylarek, chłodnic, wkraplaczy. Wszystko co się robi w laboratorium nie jest nawet w minimalnym stopniu związane z marzeniami jakie większość ludzi ma, którzy decydują się studiować chemię. Prawdziwa chemia zaczyna się później.
Podobno chemik może uznać się za dorosłego, gdy przestają go satysfakcjonować jedynie wybuchy i zaczyna widzieć piękno zawarte w całkowicie odmiennych, pozornie nudnych tematach związanych z chemią. Podobno jeśli przejdzie się te niełatwą drogę usianą setkami związków chemicznych, dziwnych nazw i ciężkich reakcji dochodzi się do punktu w którym albo robi się coś wielkiego, albo nic.

Mała dygresja zaczerpnięta żywcem z Grey’s Anatomy (może nie dotyczy bezpośrednio chemii, ale jak dla mnie dotyczy bezpośrednio nauki): ‘Kiedy zmierzamy do celu, rezultat jest zbyt okropny, by się z nim zmierzyć. To wtedy, kiedy szukamy drugiej opinii. I czasami odpowiedź, jaką dostajemy, potwierdza nasze najgorsze obawy. Ale czasami może to rzucić nowe światło na problem. Sprawić, że spojrzysz na to zupełnie inaczej. Po rozpatrzeniu wszystkich opinii, które usłyszałeś, i każdego punktu widzenia, który był rozważany, w końcu znajdziesz to czego poszukiwałeś. Prawdę. Ale prawda nie jest na końcu. Tylko tam, gdzie zaczynasz jeszcze raz z całkiem nowym zestawem pytań.’

Pamiętajcie o naszym zaprzyjaźnionym Antykwariacie! 

9 komentarzy:

  1. U mnie zaczęło się jeszcze wcześniej - w drugiej klasie podstawówki. Miałem szczęście trafić na dobre książki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to rzeczywiście przebiłeś chyba większośc osób ;)

      Usuń
  2. Znasz jakieś fajne dowcipy chemiczne?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiele nie, jak już jakiś znam to typowy beton xD

      Usuń
    2. Zapodaj jakieś, nawet beton ;)

      Coś w stylu:

      - Dlaczego chemicy uważają, że białe misie rozpuszczają się w w wodzie
      - Bo są polarne...

      albo

      Przychodzi Argon do baru
      - gazów szlachetnych nie obsługujemy - mówi barman
      - ... (Argon nie reaguje)

      albo

      - Po co chemik zabiera fenoloftaleinę na imprezę?
      - Bo szuka dziewczyny z zasadami

      Usuń
    3. Wiesz co... przyszło mi do głowy, aby napisać artykuł i zawrzeć w nim wszystkie chemiczne betony jakie tylko znajdę ;D

      Usuń
  3. "wielu zdolnych i obiecujących chemików pokonuje matma i fizyka"

    Osoba, która legnie na matematyce i fizyce nie jest obiecującym chemikiem. Zresztą można się o tym przekonać mając do czynienia z przedmiotem Chemia Fizyczna, moim zdaniem najpiękniejszą dziedziną chemii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się. Chemia fizyczna to momentami twardy kawałek chleba, ale ktoś kogo chemia i biologia interesują - da sobie radę. Nie trzeba mieć nawet specjalnych uzdolnień matematyczno-fizycznych, a jedynie zacięcie i ambicje.

      Usuń