niedziela, 24 czerwca 2012
Dieta Dukana- wady i minusy.
Ostatnio przeglądając strony na temat diet (nie dlatego, że chciałbym się odchudzać, ale z ciekawości co ludzie o nich piszą) i natrafiłem na stronę vitalia.pl . Przeczytałem kilka postów w temacie "Dieta Dukana" i jestem lekko przerażony niedoinformowaniem, albo też ignorancją niektórych osób, które rzekomo te dietę stosują. Zanim przejdę do "zjechania" niektórych wypowiedzi forumowiczek, pokrótce przypomnę, czym jest osławiona Dieta 'doktora' Dukana. Najważniejszą informacją jest to, że owa dieta, jest dietą proteinową- co od razu powinno wskazać nam, że głupotą jest jej stosowanie, ze względu na ograniczenie do minimum spożywania węglowodanów i tłuszczy, które o ironio, są obok protein podstawowymi elementami naszego ciała. Pierre Dukan gwarantuje nam, że nie trzeba stosować przy diecie ćwiczeń (ta jasne...), a jedynie stosować się -do moim zdaniem- rygorystycznych wymogów dotyczących tego co ląduje na naszym talerzu.
Zaczniemy od tego, że dietę podzielono na fazy. Pierwsza faza, bardzo słusznie nazwana "uderzeniową" polega na totalnym zakazie jedzenie czegokolwiek poza białkami. Nazwa fazy jest adekwatna do szkód jakie wyrządza jedzenie samych białek. Głupotą jest ograniczenie w ciągu bardzo krótkiego czasu do drastycznego minimum spożycia cukrów i tłuszczy. Osoby, które przez wiele lat (a zwykle takie sięgają po diety) jedzą codziennie naddawkowe ilości węglowodanów i lipidów w ciągu jednego dnia mają to odrzucić i zastąpić to czymś, czego ich organizm nigdy zbytnio nie używał bo nie ma potrzeby?! To jest dopiero czyste sado- maso. Pomijając subtelny fakt, że dla organizmu jest to jak odwyk (bardzo brutalny) co wiąże się z możliwością szoków insulinowych, nerwobólów, wymiotów, bólów głowy, żołądka, mięśni, osłabieniem, omdleniami, możliwym zawałem serca, wylewem, czy szalonym tempem, jest to czysty, ale bardzo zabójczy strzał w wątrobę i nerki, ponieważ te organy nie są przyzwyczajone do takich ilości białka jakie nagle muszą przetrawić, przerobić, posegregować, opakować i wydalić. Równie dobrze można strzelić sobie w wątrobę z karabinu maszynowego. Ale! wspaniałomyślnie w fazie 'uderzeniowej' są dopuszczone napoje w wersji light, czyli takie, które nie zawierają cukru... może i popularnej fruktozy, glukozy czy sacharozy w nich nie znajdziemy, bo one tego nie zawierają, ale osoba, której brakuje cukru (a raczej jego smaku) sięgając po te napoje wlewa w siebie ogromne dawki słodzików, które sztucznie nadają słodki smak napojom. Aspartam... tak, tak, temat oklepany- popularny środek słodzący, który oprócz tego, że jest 180 razy słodszy od cukru może oprócz słodkiego posmaku zagwarantować nam raka mózgu, żołądka i układu limfatycznego. Pomijam ten (również pomijany) fakt, że aspartam hydrolizuje w naszych organizmach do metanolu... no cóż, nie każdy musi wiedzieć, że metanol jest bardzo silną trucizną w niewielkich dawkach powodującą ślepotę, a w trochę większych, ale dalej niewielkich śmierć. Kogo to obchodzi? ważne, że jest słodki.
Wracając do fazy mordowania (tzn. uderzeniowej), która musi potrwać minimum 10 dni (nie dziwie się, jakby potrwała np. 40 wątpię, że ktoś by dietę mógł ukończyć- chyba, że w piachu) następuje faza równowagi. Tutaj wspaniałomyślnie można co 2 dni jeść (oczywiście przy codziennym jedzeniu tylko i wyłącznie białek) warzywa. No niby fajnie- w końcu są one średnim, bo średnim, ale jednak magazynem niektórych(!) witamin NIEZBĘDNYCH do życia (dla niedoinformowanych- tak, witaminy są konieczne do życia i nie, organizm nie jest w stanie ich wyprodukować, a przynajmniej nie wszystkich), ale... niektóre (jak nie większość) warzyw spożywanych przez nas jest w co najmniej 50% zbudowana z białek. Więc w sumie wychodzi na to, że do spożywanych białek z fazy uderzeniowej dołączamy kolejne białka, plus minimalną, potrzebną do przeżycia ilość witamin, znikomą ilość cukrów i tłuszczów. Czysta perwersja. Nareszcie przechodzimy do fazy utrwalania wagi- na 1 kilogram stracony powinniśmy przez 10 dni go utrwalać, stąd np. jeśli stracimy 22 kilogramy musimy je utrwalać 220 dni. Możemy pozwolić sobie już na minimalne ilości cukrów, tłuszczy, a nawet [sic!] raz w tygodniu na dowolny posiłek. O ile zakład, że tym posiłkiem będzie super-extra-podwójny-hiper-zestaw z McDonald's itp.? W końcu załóżmy po jakiś 4 miesiącach jak już dojdziemy do tej fazy, czemu by raz na jakiś czas nie nażreć się super-extra-podwójnego-hiper-zestawu... przecież to tylko raz na tydzień. Gdy zbijemy naszą wagę (zakładając, że zwykle osoba chce zbić wagę o co najmniej 15 kilogramów- proste obliczenia mówią, że potrwałoby to około 7 miesięcy, jak nie więcej) dr. Pierre twierdzi, że wchodzimy w fazę "białkowe czwartki". Za cholerę nie wiem, czemu on twierdzi, że powinny być to właśnie czwartki!? Faza ta powinna trwać do końca życia... a jedyne co musisz robić to żreć przez cały tydzień co chcesz (dalej kusi super-extra-podwójny-hiper-zestaw?), a raz na tydzień- właśnie w czwartek- obowiązuje rygorystyczna dieta białkowa.
Wracając do forumowiczek, które tak bardzo zachwalają te 'cudowną' dietę, przytoczę tutaj kilka fragmentów:
lsiaro: "Każda dieta to ubytek wody. Jeśli chodzi o zakwaszenie, to istnieje coś takiego, jak proszek zasadowy."- pozwolę sobie na mały komentarz- masz rację lsiaro... lepiej jeść proszki, tak dla profilaktyki. Na pewno medykamenty stosowane regularnie są zdrowe.
glorioza1977: "W Dukanie np.nie ma owoców to mnie też denerwowało.Zdrowo to nie znaczy jeść same białko ,bo organizm potrzebuje węglowodanów i dobrych tłuszczy."- brawo, chociaż jedna mądra.
Hedone: "Ja nie narzekam na dietę proteinową, nie mam problemów ze snem, z nerkami, nerwowością, czuję się dobrze, choć stosuję ją już prawie dwa i pół miesiąca."- masz racje, ale powinnaś napisać "teraz nie mam problemów"... to, że ma się szczęści i nie widzi się u siebie żadnych niekorzystnych zjawisk, nie znaczy, że wątroba wysiada, a nerki mają ochotę wyskoczyć z miejsca.
zaneta00005: "co wy widzicie w tej diecie niezdrowego????Badania mam jak noworodek,cholesterol trochę za wysoki,ale też nie robiłam go nigdy wcześniej,to nie wiem jaki był....Schudłam 22,5 kg,to chyba jest zdrowe....a nie chodzący ,dysząco-sapiący hipopotam.Każdy ma swój sposób na schudnięcie,ja go znalazłam w dukanie,świetnie sie czuję i tego samego życzę każdej Vitalijce na swojej diecie...aby nie była ona męką,tylko przyjemnością!" - cieszymy się razem z Tobą. badania ok dzisiaj... miejmy nadzieję, że wątroba i nerki nie upomni się z czasem i nie odpłaci Ci tych katuszy jakie musiała przechodzić, byś schudła dumnie te Twoje 22,5 kg... jestem ciekawy jak u Ciebie z fazą "białkowych czwartków".
czerwony.kapturek: "najważniejsza zasada diety DUŻO PIJ ale to podstawowa zasada każdej diety i zdrowego odżywiania" - dużo pij- fajnie, ale szczegółem jest, że woda wypłukuje ważne, ważne i jeszcze raz ważne składniki, których dieta Dukana nie dostarcza...
Ja na zakończenie pozwolę sobie zacytować panią Górską:
"- Ta dieta jest straszna! Natura każe jeść wszystkiego po trosze. Białko w nadmiarze może prowadzić do kamicy nerkowej, niewydolności nerek, nadciśnienia, a w skrajnych przypadkach może skończyć się na dializach. Brakuje w tej diecie witamin rozpuszczalnych w wodzie, znajdujących się w warzywach i owocach. Dlatego brakuje nam antyoksydantów wzmacniających odporność, walczących z wolnymi rodnikami, zapobiegających chorobom cywilizacyjnym. Brakuje organizmowi błonnika, co sprzyja zaparciom, zaleganiu w jelitach nie strawionych resztek pokarmowych i metali ciężkich, co może prowadzić w skrajnych sytuacjach do nowotworu.
Niedobór węglowodanów nie sprzyja organizmowi, ponieważ glukozy z nich pochodzącej potrzebuje mózg. Spada wydolność pracy mięśni, bo brak nam glikogenu pobieranego z węglowodanów. Przy jedzeniu wyłącznie protein w nieograniczonych ilościach może dojść do hiperwitaminozy (nadmiaru witamin rozpuszczalnych w tłuszczach), a z czasem do uszkodzenia wątroby, która je magazynuje. Nadmierne zakwaszanie organizmu może skutkować pojawieniem się dny moczanowej, a także osteoporozy."
małą dygresja... chyba lepiej jeść wszystkiego po trochu i codziennie ćwiczyć przez kilkanaście minut niż mordować organizm... który jednak jest nam przydatny.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
hm ciekawie się to czyta, zwłaszcza że niedawno sam stałem przed dylematem co zrobić ze swoją tuszą i choć takich diet jak tu opisywana nie brałem pod uwagę to mimo wszystko dobrze utwierdzić się w przekonaniu że wybrałem dobrze: zamiast dań ociekających w tłuszcze (frytki itd) oraz słodyczy (chipsy, ciastka w przeróżnej postaci) jadłem więcej warzyw (odrobinę) i owoców (bez ograniczeń!) a do tego 5 razy w tygodniu 30 minut biegania truchtem i w ciągu dokładnie 5 miesięcy schudłem 21 kilogramów. Sam byłem w szoku jak naprawdę niewiele trzeba żeby spaść do podręcznikowej wagi i jak w świetle tego bezsensowne są wszelkie "diety cud". A mówi to 35-cio latek z siedzącym trybem pracy który w szkole zawsze był ostatni na mecie na lekcjach WF a który po małych korektach w tym co zjada i minimalnym ruchu na świeżym powietrzu musiał wymienić wszystkie spodnie jakie posiadał bo dotychczasowe zaczęły spadać ze mnie bez rozpinania... Tak było rok temu, tak jest teraz z tą różnicą że ruszam się nie po to by schudnąć ale jest świetny "reset" po całym dniu pracy.
OdpowiedzUsuńAch te diety dukana... :)
.
OdpowiedzUsuńDla mnie zdecydowanie nie jest to dobra opcja i powiem Wam szczerze, że chyba lepiej szukać czegoś innego lub po prostu przejść na jakieś zdrowe odżywanie. Też to przecież jest dobre rozwiązanie.
OdpowiedzUsuń